By odrobić straty z dwóch pierwszych sesji października, WIG20 potrzebował aż dwóch tygodni. To, co dzieje się w tym miesiącu w segmencie dużych spółek, pięknie opisuje stare giełdowe porzekadło mówiące, że „byk wchodzi po schodach, a niedźwiedź wychodzi oknem". I kiedy wydawało się, że ten mozolny ruch w górę uda się spuentować utrzymaniem notowań nad 2200 pkt, przyszedł piątek i indeks stracił 1,5 proc. W efekcie kurs cofnął się do 2175 pkt i zniwelował dorobek całego tygodnia. Widać niemoc byków i realne zagrożenie, że wkraczamy właśnie w fazę konsolidacji na niższych poziomach. O ile bowiem w pierwszym kwartale ruchy odbywały się w przedziale 2400–2300 pkt, to teraz granice wyznaczają pułapy 2200–2050 pkt. Wskaźnik MACD zakręcił w dół, a średnia krocząca z 200 sesji spada. W połączeniu z czarną piątkową świecą daje to zestaw sygnałów zwiastujących ruch powrotny do 2050 pkt. Zanegowaniem tego scenariusza będzie pokonanie lokalnego szczytu na poziomie 2217 pkt. Ostatnie sesje minionego tygodnia pokazały jednak, że o sukces tego ataku może być bardzo trudno.
Podobny do WIG20 schemat postępowania obowiązuje w tym miesiącu także w segmencie średnich spółek. Indeks mWIG40 zaczął październik silnym spadkiem i dopiero w piątek wyszedł na zero. Ostatnia sesja zakończyła się jednak spadkiem o 0,5 proc., przez co nie udało się pokonać 3700 pkt. Na tym poziomie przebiega teraz średnia krocząca z 50 sesji, która stanowi ruchomy opór. Jeśli niedźwiedzie wykorzystają to jako pretekst do odbicia, można się spodziewać ruchu w kierunku dołka spadkowego trendu, czyli okolic 3600 pkt. Pokonanie średniej będzie miało pozytywny wydźwięk i otworzy drogę do wrześniowego szczytu na poziomie 3867 pkt.
Niepokojące jest to, że relatywnie silne dotąd małe spółki raziły ostatnio słabością. O ile bowiem bilans ostatniego tygodnia jest dla WIG20 i mWIG40 dodatni (odpowiednio 0,5 proc. i 1 proc.), o tyle sWIG80 0,5 proc. stracił. Niby niewiele, ale patrząc na wykres od początku sierpnia, widać wyraźne i konsekwentne budowanie układu spadkowego. Efekt jest taki, że średnia krocząca z 50 sesji spadła już poniżej 200-sesyjnej, tworząc formację krzyża śmierci. Ponadto MACD zakręcił ostatnio w dół pod poziomem 0, co potwierdza niemoc popytu. W tym kontekście całkiem realny w najbliższym czasie wydaje się atak na minimum z początku miesiąca, czyli 11 314 pkt. Jeśli do tego dojdzie, kurs znajdzie się najniżej od lutego, a niedźwiedzie otworzą sobie drogę w kierunku nowych tegorocznych dołków.
Na koniec dodajmy, że słabość warszawskiego rynku akcji potwierdzają cały czas niskie obroty. Nawet jeśli przekraczają 800 mln zł, to i tak duża ich część przypada na kilka największych spółek z segmentu blue chips. A bez kapitału hossy nie będzie...