Przedstawiciele banków szacują, że klienci private banking dysponują środkami rzędu 50-100 mld zł. Okazuje się, że mimo dobrej koniunktury na rynku kapitałowym tylko część z nich lokowana jest w akcjach. – Klienci wciąż pamiętają rok 2008 r. i nagłe spadki kursów. Dlatego też ich reakcja na optymistyczne rekomendacje następuje z opóźnieniem. Obserwujemy zwiększone zainteresowanie giełdą, ale tym razem oszczędzający szukają produktów, w które wpisany jest mechanizm ograniczający poziom straty – tłumaczy Michał Walęczak, dyrektor private banking w Pekao. Taką konstrukcję zapewniają m. in. struktury i niektóre fundusze inwestycyjne, bazujące na dywersyfikacji portfela.
Większą zachowawczość klientów potwierdza również Daniel Ścigała, dyrektor bankowości prywatnej w BNP Paribas Fortis. – Inwestycje giełdowe stają się coraz bardziej popularne w ślad za lepszymi stopami zwrotu z akcji i poprawą sytuacji rynkowej. Klientów private banking cechuje jednak dużo większa ostrożność, jeżeli chodzi o wybór tego typu aktywów. Wciąż pamiętają o przełomie 2008 i 2009 r. – wyjaśnia.
[srodtytul]Zagranica coraz bardziej popularna[/srodtytul]
Okazuje się jednak, że paleta instrumentów, które interesują bogatych Polaków, się rozszerza. – W dalszym ciągu dominującą formą inwestycji są różne jednostki funduszy. Ale bogatsi klienci częściej decydują się na tzw. inwestycje alternatywne, czyli lokowanie środków m.in. na giełdach zagranicznych i w surowcach – wyjaśnia dyrektor w BNP Paribas Fortis. Podobne obserwacje ma Kamil Kasperski, zarządzający portfelami w KBL European Private Bankers. – Obserwujemy rosnące zainteresowanie giełdą warszawską, przy czym klienci zamożni o zasobności portfela powyżej 1 mln PLN coraz częściej pytają o możliwości inwestowania poza granicami kraju. Celem jest dywersyfikacja portfela oraz skorzystanie z możliwości dostępu do rynków światowych – mówi.
[srodtytul]IPO nie skusiły wielu[/srodtytul]