W czwartkowym wydaniu pisaliśmy, że – jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji - menedżerowie mBanku najwyższego szczebla podróżowali ostatnio częściej do USA, co sugeruje, że toczą się rozmowy w sprawie transakcji.
Wcześniej sam zarząd mBanku przyznał, że może mieć wpływ na decyzję niemieckiego giganta na glinianych nogach. Prezes Cezary Stypułkowski mówił, że z punktu widzenia pracowników i zarządu banku zagraniczny gracz byłby lepszym rozwiązaniem.
– Jako zarząd asystujemy Commerzbankowi, aby w najlepszy sposób doprowadzić do sprzedaży akcji mBanku w dobre ręce, aby nie naruszyło to pozycji rynkowej naszego banku i biorąc pod uwagę jego akcjonariuszy, a nawet interesariuszy. Mamy bieżący wgląd w to, co się dzieje z tym procesem. Sformułowaliśmy jako zarząd mBanku oczekiwania i otrzymaliśmy na nie pozytywną odpowiedź, abyśmy w kwestii wyboru nowego akcjonariusza nie byli bezsilni, abyśmy byli w dialogu z Commerzbankiem i aby utrzymać tożsamość mBanku jako instytucji o unikalnej zdolności do rozwoju – mówił Stypułkowski na przełomie października i listopada.
Te słowa niektórzy odebrali jako obronę mBanku przed wpadnięciem w objęcia państwowych instytucji. A to właśnie one prawdopodobnie są faworytami do przejęcia tego czwartego co do wielkości aktywów banku w Polsce. Wskazują na to wypowiedzi polityków (cel wzrostu udziału polskiego kapitału w sektorze finansowym PiS zapisał w programie wyborczym). Poza tym prezesi kontrolowanych przez państwo instytucji takich jak PKO BP, Pekao i PZU przyznali, że przyjrzą się mBankowi pod kątem przejęcia.
Zatem Apollo Global Management, jeden z największych funduszy private equity, prawdopodobnie będzie musiał konkurować o mBank najbardziej z polskimi państwowymi bankami - ostatnio Reuters donosił, że wstępne oferty w połowie stycznia mają złożyć PKO BP i PZU/Pekao (ale zainteresowanych jest prawdopodobnie więcej, m.in. grupa ING, Credit Agricole, BNP Paribas).