Kiedyś bankowcy przestrzegali, że w razie podwyżek stóp procentowych klienci mający kredyty w złotych pójdą śladem frankowiczów i zaczną kwestionować zapisy oraz pozywać banki. Paradoksalnie to spadek stóp procentowych może przyczynić się do powstania pierwszej fali roszczeń kredytobiorców złotowych.
Niesymetryczne ryzyko?
Chodzi o zapisy w umowach kredytów mieszkaniowych, które pojawiły się w niektórych bankach, i dotyczą umów ze zmiennym oprocentowaniem, czyli sumą marży banku i stawki referencyjnej (najczęściej jest to WIBOR 3M). W zapisach tych banki zastrzegają, że łączne oprocentowanie kredytu nie będzie niższe niż 3 proc. (z taką wartością się spotkaliśmy) bez względu na to, o ile spadnie stawka WIBOR.
Bank limituje w ten sposób korzyści, które odniósłby klient w razie spadku stóp, a z drugiej strony nie określa maksymalnego oprocentowania w razie podwyżek. W jednym z takich zapisów zaznaczono, że „kredytobiorca ponosi ryzyko zmian stóp procentowych, co oznacza, że w razie wzrostu stopy referencyjnej wyższe będzie oprocentowanie i wzrośnie wysokość miesięcznej raty kapitałowo-odsetkowej, przy czym w przypadku jakiejkolwiek zmiany poziomu stopy referencyjnej oprocentowanie kredytu nie będzie niższe niż 3 proc. w skali roku".
Sprawa stała się aktualna, bo WIBOR 3M spadł do 0,26 proc., a średnie marże wynosiły np. 1,7 proc. w 2015 r. i około 2 proc. w 2019 r., więc suma marży i stawki referencyjnej jest niższa niż 3 proc.
Kilka dni temu Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP, poinformował, że bank otrzymał pierwszy pozew, który kwestionuje także funkcjonowanie kredytu hipotecznego w złotych. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika jednak, że sprawa dotyczy klienta, który kwestionuje umowę pod względem braku informacji dotyczących sposobu ustalania stawki WIBOR.