W strefie euro trwa recesja, ale niemal wszyscy są zgodni, że będzie ona zdecydowanie płytsza, niż poprzednia. Ale recesji w USA nikt już się nie obawia, podobnie jak twardego lądowania w Chinach. Światowa gospodarka odzyskuje stabilność?
W ostatnich miesiącach dane makroekonomiczne w USA rzeczywiście stały się bardziej pozytywne. To wyraźnie poprawiło nastroje inwestorów, podobnie jak działania EBC. To jednak potwierdza tylko, że ludzie są genetycznie zaprogramowani, aby być optymistami. Nawet kilka miesięcy dobrych odczytów nie oznacza bowiem, że rozpoczęło się ożywienie. Światowa gospodarka nadal zmaga się z bardzo poważnym, strukturalnym kryzysem. Gdyby nie interwencje rządów i banków centralnych, wciąż znajdowałaby się w głębokiej recesji. Oczywiście, rządy popełniły wiele błędów, które doprowadziły do kryzysu, ale gdy już ten kryzys wybuchł, postąpiły słusznie zwiększając wydatki publiczne i drukując pieniądze, aby to sfinansować.
Jakie błędy rządów ma pan na myśli?
To cała litania błędów... Pierwszy, najpoważniejszy, to przerwanie pod koniec lat 60. powiązania między walutami a złotem. To zapoczątkowało lawinowe narastanie zadłużenia w gospodarkach, zarówno w sektorze publicznym, jak prywatnym. W USA od 1964 r. zadłużenie zwiększyło się 50-krotnie, do ponad 50 bln USD. Ta eksplozja kredytu stworzyła świat, jaki dziś znamy: zamożny i zglobalizowany, z rosnącą rolą Chin. Niestety, uruchomiła też niemożliwy do utrzymania boom gospodarczy. I zrodziła tzw. globalną nierównowagę finansową, która zdestabilizowała świat. Chodzi o ogromny deficyt na rachunku obrotów bieżących USA, odzwierciedlający głównie ujemne saldo w handlu zagranicznym, i towarzyszące mu nadwyżki na rachunkach obrotów bieżących Chin i wielu innych państw bazujących na eksporcie. Standard złota nie pozwalał na taką nierównowagę....
Ale przecież amerykański deficyt na rachunku obrotów bieżących zaczął się gwałtownie i nieprzerwanie pogłębiać dopiero w latach 90., na długo po zerwaniu powiązania dolara ze złotem.