W piątek notowania Comarchu świeciły na czerwono, ale przecena nie była duża. Po południu jedną akcję wyceniano na 225,9 zł, po spadku o 0,5 proc. Inwestorzy najwyraźniej nie wystraszyli się porannej informacji o tym, że Pekao wzywa spółkę zależną CA Consulting do zapłaty 100 mln zł za nienależyte wykonanie umowy dotyczącej kompleksowej obsługi systemu informatycznego.
Każda strona odbija piłeczkę
Luigi Lovaglio, prezes Pekao
Comarch odpowiada ostro. Nie tylko kwestionuje zasadność naliczenia tak wysokiej kary, ale zamierza podjąć kroki prawne. Zapowiada, że będzie dochodził roszczeń z tytułu naruszenia dobrego imienia spółki.
Chodzi o kontrakt zawarty pod koniec 2005 r. (Comarch nadal świadczy usługi w jego ramach). Pekao twierdzi, że informatyczna spółka nie dotrzymała zapisanych w umowie parametrów tzw. gwarantowanego poziomu świadczenia usług. Comarch tego nie kwestionuje, ale twierdzi, że przekroczenie parametrów wynika z przyczyn leżących po stronie banku. Podkreśla, że liczba transakcji przetwarzanych przez wspomniany system wielokrotnie przekroczyła już założenia określone w pierwotnej umowie, a inwestycje banku w rozbudowę i modernizację infrastruktury niezbędnej do właściwego funkcjonowania systemu informatycznego są niewystarczające. Twierdzi, że znaczna część obecnej infrastruktury dysponuje taką samą mocą obliczeniową jak w 2008 r. Podkreśla jednocześnie, że wielokrotnie informował bank (również drogą pisemną), że modernizacja jest niezbędna, aby dostosować system do liczby zawieranych transakcji. W tej sprawie nie zostały jednak podjęte odpowiednie kroki.