Od początku dnia notowania producenta klasycznych telefonów komórkowych są pod dużą presją podaży. Po godz. 13 akcje tanieją o 23,5 proc., do 39,8 zł. Tym samym są najtańsze w historii. Przypomnijmy, że spółka na GPW zadebiutowała 30 czerwca. W IPO walory były sprzedawane po 55 zł. Spadkom towarzyszą duże jak na tę firmę obroty, które przekraczają 0,7 mln zł. W czerwcu Maxcom przeprowadził ofertę publiczną, z której pozyskał 36,3 mln zł. W IPO akcje były sprzedawane po 55 zł.
Tak wyraźna przecena to pokłosie publikacji kiepskich wyników za I półrocze. W tym czasie spółka zarobiła na czysto 3,6 mln zł wobec 3,8 mln zł zysku netto rok wcześniej. W analizowanym okresie przychody wzrosły jednak o 23,5 proc., do 48,5 mln zł.
– Wyniki pierwszego półrocza są zgodne z naszymi założeniami. Jesteśmy przygotowani do dużych wzrostów w trzecim i czwartym kwartale, które tradycyjnie są najlepsze dla całej branży i Maxcom. Podtrzymujemy prognozę wyników w całym 2017 roku opublikowaną w prospekcie emisyjnym – mówi Arkadiusz Wilusz, prezes Maxcom. – Stopniowo realizujemy cele oferty publicznej, nasz najnowszy produkt – smartfon dla seniorów wszedł w fazę testów. Zgodnie z zapowiedziami w ciągu kilku miesięcy trafi on do sprzedaży – dodaje.
Prognoza zarządu zakłada, że w tym roku Maxcom wypracuje 156,7 mln zł przychodów oraz 17,7 mln zł zysku netto.
W omawianym okresie zysk operacyjny wyniósł 3,7 mln zł, wobec 5,2 mln przed rokiem. Zarząd zaznacza, że zmiana jest spowodowana zwiększeniem kosztów operacyjnych, w tym kosztów związanych z ofertą publiczną. Zwiększone były również koszty rozwoju na nowych rynkach zagranicznych, które powinny przełożyć się na poprawę wyników w kolejnych okresach. Negatywny wpływ na wyniki miały też kursy walut, a w szczególności spadek kursu USD. W związku z wyprzedawaniem zapasów kupionych przy wyższym kursie USD w kolejnych kwartałach ten czynnik nie powinien negatywnie wpływać na wyniki