Wszystko zależy od rezultatów zbliżających się wyborów parlamentarnych w Czechach. Jeżeli zwyciężą w nich partie lewicowe, wypłata z zeszłorocznego zysku CEZ może być o 50 proc. wyższa, niż wynika to z dotychczasowej polityki dywidendowej spółki – pisze dziennik „Lidove Noviny”.
W zeszłym roku czeski gigant energetyczny zarobił na czysto 51,9 mld koron (czyli ponad 8,09 mld zł). Dotychczas na wypłatę dla akcjonariuszy koncern przeznaczał 50–60 proc. czystego zarobku. Jak deklarował niedawno Marton Novak, wiceprezes koncernu ds. finansowych, taką politykę dywidendową zarząd CEZ chciałby utrzymać także w najbliższych latach. Przy takim założeniu dywidenda z zeszłorocznego zysku spółki przypadająca na jedną akcję mogłaby sięgnąć 55 koron (około 8,55 zł). Czeskie Ministerstwo Finansów, które jest formalnie właścicielem prawie 70 proc. akcji CEZ, zgarnęłoby około 20,7 mld koron (3,2 mld zł).
O ile partie prawicowe (ODS oraz TOP 09) w razie wyborczego zwycięstwa byłyby zadowolone z takich wpływów, o tyle lewa strona sceny politycznej uważa je za zbyt niskie. – W tym roku budżet potrzebuje zdecydowanie wyższej dywidendy, głównie dla systemu emerytalnego – deklaruje Jiri Dolejs, minister finansów w gabinecie cieni komunistów. Jego zdaniem czeski budżet potrzebuje od CEZ ponad 30 mld koron (4,7 mld zł). Oznaczałoby to, że firma na wypłatę dla akcjonariuszy musiałaby przeznaczyć w sumie co najmniej 85 proc. swojego zysku.
Z KSCM zgadzają się w tym względzie również czescy socjaldemokraci. Według najnowszych sondaży to właśnie oni mają największe szanse na zwycięstwo w wyborach, które odbędą się w ostatni weekend maja. Na CSSD głosować chce dzisiaj 26,2 proc. Czechów, na kandydatów ODS głos oddałoby 19 proc. wyborców, na KSCM – 13,3 proc., a na TOP 09 – 10,7 proc. Do czeskiego parlamentu weszliby jeszcze przedstawiciele trzech innych ugrupowań.
[ramka][b]43 mld koron[/b] – czyli 6,7 mld zł musiałaby wynieść dywidenda wypłacona przez CEZ, żeby zaspokoić apetyt polityków czeskiejlewicy.[/ramka]