W opublikowanym w środę raporcie przedstawiliście trzy alternatywne scenariusze makroekonomiczne dla Polski na 2021 r. Najbardziej prawdopodobny zakłada wzrost PKB o 3,5 proc., w pesymistycznym wzrost wyniósłby zaledwie 1,5 proc., a w optymistycznym – 5 proc. Od czego będzie zależało to, którą z tych ścieżek podąży polska gospodarka?
Wciąż istnieje spora niepewność co do tego, jak szybko będziemy wychodzili z antyepidemicznych restrykcji. To, że rozpoczęła się akcja szczepień, budzi optymizm, ale też widzimy już, że ten proces może napotykać przeszkody, np. związane z dostępnością szczepionek. Tempo wychodzenia z restrykcji w dużej mierze będzie determinowało skalę wzrostu PKB w 2021 r. Ale – co istotne – wzrost nas czeka w każdym scenariuszu. Jesteśmy więc na początku odbicia gospodarczego, wchodzimy w fazę wzrostową cyklu koniunkturalnego. Patrząc w nieco szerszej perspektywie, jesteśmy też prawdopodobnie u progu nowej, postpandemicznej rzeczywistości. To będzie interesujący rok, bo będziemy się przekonywali, na ile trwałe są pewne zmiany z okresu pandemii, np. na rynku pracy albo w zwyczajach konsumpcyjnych.
Wspólnym mianownikiem wszystkich waszych scenariuszy jest dość silne odbicie konsumpcji. W najgorszym przypadku ma ono sięgnąć 2,5 proc. Dlaczego?
Ten kryzys jest nietypowy także z tego powodu, że odpowiedź rządów jest nietypowa. Po raz pierwszy od bardzo dawna w tak szerokim zakresie jako mechanizm wsparcia wzrostu gospodarczego wykorzystana została polityka fiskalna. Duże transfery zarówno do gospodarstw domowych, jak i przedsiębiorstw sprawiły, że doszło do kumulacji oszczędności. Spodziewamy się, że teraz oszczędności będą powoli wydawane. A ten odroczony popyt będzie napędzał wydatki. W 2021 r. wystąpi też silny efekt niskiej bazy odniesienia. W II kwartale 2020 r. mieliśmy do czynienia z załamaniem wydatków i choćby z tego powodu w II kwartale br. dojdzie do ich mocnego odbicia.