Wszystko wskazuje na to, że z początkiem 2022 r. rząd PiS zada OFE cios miłosierdzia. Cieszy się pan z tego, że OFE przejdą do historii?
Powinienem. Środowisko, z którego się wywodzę – Centrum im. Adama Smitha – należało do nieprzejednanych krytyków OFE jeszcze na etapie ich tworzenia. To był błąd, że OFE powstały, ale sposób ich likwidacji też jest błędny. Należało ludziom pozwolić, aby sami OFE zlikwidowali. Gdyby powiedzieć im, że przynależność do OFE nie jest obowiązkowa, a państwo nie gwarantuje wypłaty emerytur z tego źródła, to wszyscy i tak pobiegliby do ZUS. Nie byłoby tej całej niepotrzebnej awantury, że kradną nam nasze pieniądze. W OFE żadnych pieniędzy nie było, więc nie było też kradzieży. Rząd PO–PSL dokonał tylko przeksięgowania długu. Wcześniej rząd miał dług wobec OFE, a te wobec obywateli, a teraz to rząd wziął na siebie dług wobec obywateli, rezygnując z pośrednictwa OFE. Pomysł, żeby przedsiębiorcy i pracownicy płacili składki do ZUS, z których część wędrowała do OFE, które za większość tych pieniędzy kupowały obligacje Skarbu Państwa, z których wpływy rząd przesuwał do ZUS, żeby ZUS mógł płacić emerytury, był absurdem.
W świetle tego, co pan mówi, to PPK są właściwie skonstruowanym kapitałowym filarem systemu emerytalnego. Zapis jest dobrowolny, a składka jest dodatkowa, a nie odbierana ZUS.
Zapis nie jest całkowicie dobrowolny! Domyślnie jesteśmy zapisani i musimy wykonać jakiś gest, żeby się wypisać. Mało tego, musimy pamiętać, żeby ten akt wypisania się powtarzać. To jest kolejny absurd. System emerytalny, który organizuje państwo, jest zawsze oparty na zasadzie solidarności międzypokoleniowej. Ci, którzy osiągają pewien wiek, dostają strawę od tych, którzy muszą pracować. Oszczędzać możemy z dala od państwa.