Zdaniem zarządu aktualna sytuacja finansowa grupy jest bezpieczna i stabilna. – Za trzy lata, kiedy będziemy musieli wykupić obligacje, będziemy na zupełnie innym poziomie wiarygodności dla naszych obligatariuszy. Wtedy negocjacje dotyczące ewentualnego rolowania długu będą dużo łatwiejsze – powiedział „Parkietowi" Krzysztof Rabiański, prezes EM&F.
Stabilnie mimo długów
Zdaniem prezesa poziom zadłużenia w EM&F wciąż jest duży, ale grupa najgorsze ma już za sobą. Zadłużenie netto na koniec 2014 r. wyniosło 730 mln zł i było o 183 mln zł większe niż w 2013 r. Niemniej w IV kwartale grupa EM&F zakończyła z powodzeniem proces renegocjacji zadłużenia. – Mam trzy lata na to, żeby spółkę oddłużyć. Nie da się tego zrobić wyłącznie z działalności operacyjnej – tłumaczy Rabiański.
Zarząd nie wyklucza więc kolejnych sprzedaży aktywów w celu dalszego zmniejszania zobowiązań. – Optymalny poziom zadłużenia można osiągnąć, sprzedając jeden duży segment – dodaje. Jego zdaniem poszczególne ogniwa grupy EM&F znajdują się na różnych poziomach. Jedne są gotowe do sprzedaży, inne przechodzą transformację.
Spółka nie rozważa emisji akcji dla realizacji inwestycji w tym roku. Te w ostatnich latach kształtowały się na poziomie 90–110 mln zł. – CAPEX traktujemy w tym momencie bardzo selektywnie. Będziemy wydawać na rzeczy, które dadzą dobrą stopę zwrotu – komentuje prezes. Inwestycje będą finansowane z EBITD (ta w 2014 r. wyniosła 223 mln zł). Grupa w najbliższym czasie nie przewiduje akwizycji.
Już bez fashion
EM&F definitywnie wycofuje się z sektora modowego. Ten w 2013 r. przyniósł firmie 354 mln zł straty. Według źródeł zbliżonych do spółki szacunki za rok poprzedni również mówią o stracie. – Model franczyzowy, który funkcjonował w przypadku mody, daje inną dystrybucję marż i profitów niż w sytuacji, kiedy dysponuje się markami własnymi – mówi Rabiański.