Krak-Brokers, do niedawna najważniejszy broker na Warszawskiej Giełdzie Towarowej, jest w tarapatach finansowych. W sądzie leży wniosek o upadłość przedsiębiorstwa, złożony przez jednego z wierzycieli, i wniosek o układ, złożony przez zarząd.
Jak już informował PARKIET, "trzon" majątku notowanej na GPW spółki to trzy akcje Warszawskiej Giełdy Towarowej, warte - nominalnie - 300 tys. zł. Tymczasem na koniec ub.r. zobowiązania Krak-Brokers wynosiły 4,5 mln zł. Krak-Brokers ma jednak także udziały w Małopolskiej Giełdzie Towarowej. Czy to jakaś pociecha dla wierzycieli?
Na to pytanie odpowiedź mogłoby dać sprawozdanie skonsolidowane Krak-Brokers, pokazujące w jakiej sytuacji znajduje się spółka stowarzyszona. Ale takiego sprawozdania wierzyciele i inwestorzy na razie nie zobaczą, mimo że minął termin jego publikacji. Krak-Brokers nie otrzymał bowiem sprawozdania MGT. I szybko nie otrzyma. Utracił bowiem wpływ na firmę stowarzyszoną. Spółka praktycznie nie ma rady nadzorczej (ze względu na rezygnacje jej członków), a zarząd nie chce współdziałać z Krak-Brokers.
- My chcemy, aby MGT kontynuowała dotychczasową działalność, zarząd MGT ma inne plany. Jakie - nie wiem - przyznaje prezes Krak-Brokers Dariusz Marciniak. To ciekawa sytuacja, bo giełdowa spółka ma ponad 60-proc. udział w MGT i - teoretycznie - nie powinna mieć kłopotów z zachowaniem kontroli nad firmą stowarzyszoną.
Krak-Brokers zwrócił się do sądu o zwołanie NWZA MGT. Ma nadzieję, że dzięki walnemu odzyska utracone wpływy w Giełdzie. Kiedy to nastąpi - nie wiadomo. Z informacji PARKIETU wynika, że w październiku ub.r. w sądzie pojawił się wniosek o upadłość MGT, a później go wycofano. - Jest to możliwe - twierdzi prezes Marciniak. Czy mu coś wiadomo na ten temat? - Nie, ale nie wykluczałbym, że tak się sprawy mają - odpowiada.