Pogodna hossa

Publikacja: 23.05.2003 10:17

Wyczekiwana przedreferendalna hossa na razie nie wystąpiła na warszawskiej giełdzie. Przedakcesyjny rajd zagościł natomiast na Węgrzech, gdzie stale wynosi indeks BUX coraz wyżej. Czy zagraniczny kapitał nas omija? Bynajmniej, lecz jego strumień płynie nie na giełdę przy "Prince Street", lecz w kierunku ulicy Świętokrzyskiej, gdzie jest wyczekiwany przez polskie papiery dłużne.

Dla indywidualnych inwestorów nie jest to pocieszenie, gdyż ze względu na ograniczone środki nie są w stanie skorzystać z tego wzrostu. Na polepszenie humoru dostali "hossę stalową" (w tym tygodniu rosło niemal wszystko, co miało jakieś "żelazne konotacje" w nazwie), lecz to wciąż nie jest wyczekiwany rajd na naszych blue chipach (chociaż to określenie to może nadużycie). Dlaczego nasz rynek wciąż nie może skorzystać z dobrodziejstw integracyjnej euforii?

Wielokrotnie wspominano o fatalnej płynności spółek. Ciągłe zwlekanie z kolejnymi emisjami na pewno nie pomogło kapitalizacji naszego rynku. Argumentem jest też relatywne przeszacowanie akcji polskich spółek w odniesieniu do ich południowych odpowiedniczek. Zaprzepaściliśmy również szansę na precedensowy debiut zachodniej spółki na naszym rynku, co być może, gdyby zostało pomyślnie sfinalizowane, wywołałoby efekt domina i pomogło polepszyć nadwątloną pozycję lidera regionu. Jedną z bardziej oryginalnych prób wyjaśnienia takiego zachowania rynku jest zrzucenie odpowiedzialności za marazm na... pogodę. Absurd? Na pierwszy rzut oka tak, na drugi też, lecz jeżeliby się uprzeć, to, chociaż tamta uwaga została rzucona żartem, faktycznie pewne związki można dostrzec.

Jednym z bardziej ekstrawaganckich sposobów mierzenia koniunktury giełdowej jest analizowanie długości... damskiej spódnicy. Badania przeprowadzone przez profesora Nystroma z Uniwersytetu Columbia dowiodły, że taki związek istnieje, a zastosowanie znajduje tu tzw. teoria cen akcji i długości sukni. The Economist of Fashion podaje, że w 1919 r. przeciętna wysokość rąbka sukni nad ziemią stanowiła ok. 10% wzrostu kobiety. Okres powojennej prosperity skutkował podniesieniem tej wielkości do 20%, późniejsze zaś spowolnienie przyniosło ponownie obniżenie rąbka na wysokość 10%. Gdy nastały lata boomu (od 1924 r.), suknie stawały się coraz krótsze, aż osiągnęły rekordowe 25% (do wysokość kolan). Kryzys lat 30. sprowadził wszystkich na ziemię. Kobiece rąbki również.

Prawidłowość ta jest wynikiem pewnych procesów zachodzących w społeczeństwie. Okres prosperity przynosi zwykle ostentacyjną konsumpcję i rozluźnienie obyczajów, a więc i nieskromne stroje. Czas kryzysu niesie ze sobą odmienne skutki. Z badań prof. Nystroma wynikało, że moda jest pochodną koniunktury, jednak generalnie wszędzie funkcjonuje zasada zwrotności, więc może i tutaj znajdzie zastosowanie?

Jakiś czas temu w VIP Parkiecie zaprezentowano kolekcje wiosenne najznakomitszych projektantów. Wśród propozycji dla kobiet dominowały spódniczki mini. Gdyby więc zaświeciło słońce...

Gospodarka
Estonia i Polska technologicznymi liderami naszego regionu
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku