Ocena jako sposób na motywację i podwyższanie kompetencji pracownika, a w ostatecznym efekcie również wydajności - tak chcieliby teoretycy. W praktyce większość firm ocenę pracownika wiąże z poziomem premii, a liczne międzynarodowe koncerny mają w niej broń szybkiego reagowania - mogąc bez dodatkowych weryfikacji zwalniać ludzi znajdujących się na końcu tablicy ocen. Szczególnie pomocna jest tu krzywa Gaussa, która zmusza menedżerów do zakwalifikowania 10% zespołu do grupy najlepszych, 80% do przeciętnych, a pozostałych na sam dół. - Korzystają z niej szczególnie firmy prowadzące politykę tzw. świeżej krwi, gdzie dochodzi do częstych rotacji - mówi Marta Deptuła z GB Resources.
Na drugim biegunie są firmy, które przeprowadzają oceny, bo tak wypada. Setki pracowników wypełniają arkusze i testy po ty by trafiły do szuflad. Rozmowy, do których przy tej okazji dochodzi, natychmiast idą w zapomnienie.
Nie lubią, ale tak naprawdę chcą
Nawet jednak gdy w firmie jest idealnie, nie ma co liczyć, że proces ocen wzbudzi sympatię.
- Ludzie po prostu nie lubią być oceniani, zwłaszcza że oceny często służyły tylko negatywnym decyzjom, a nie rozwojowi pracownika. Musi minąć jeszcze trochę czasu, by oceny nie wywoływały nadmiernych emocji i przyjmowano je jako naturalny element pracy, jak dzieje się to na Zachodzie - uważa Agnieszka Biegańska z firmy doradztwa personalnego DOOR Poland.