Nowosądecka firma to najstarszy i jeden z największych producentów komputerów w Polsce. Marże w tym segmencie rynku szybko spadają. Większość komponentów jest importowana z Azji, co sprawia, że wyniki Optimusa są bardzo silnie uzależnione od zmian kursów walut. 2004 r., dzięki mocnemu złotemu, spółka zakończyła zyskiem. W tym roku, gdy nasz waluta straciła na wartości, przedsiębiorstwo generuje straty. Dlatego Optimus od dłuższego czasu szukał sposobu na trwałą poprawę rentowności.
Konieczne zmiany
- Potwierdzam, że bardzo poważnie myślimy o "wyoutsourcowaniu" produkcji - mówi Małgorzata Walczak (wiceprezes spółki), która, z powodu wakatu na stanowisku prezesa, kieruje Optimusem. - Składać komputery jest bardzo łatwo. Trudniej jest je sprzedać. Naszym najcenniejszym aktywem jest marka, a nie posiadane linie produkcyjne - tłumaczy decyzję wiceprezes. Dlatego spółka postanowiła, że komputery sprzedawane pod marką Optimus, będzie wytwarzać zewnętrzna firma. M. Walczak nie chce zdradzić jej nazwy. Zapewniła jednak, że produkcja będzie odbywać się w Polsce.
Outsourcing pozwoli na wyraźne ograniczenie wydatków. - Odejdzie nam znaczna część kosztów stałych związanych z utrzymaniem mocy produkcyjnych. Nie będziemy musieli przykładać takiej uwagi do wahań kursowych. Będziemy mogli znacząco ograniczyć zatrudnienie - wylicza wiceprezes. Przeniesienie produkcji do zewnętrznej firmy umożliwi Optimusowi upłynnienie znacznej części majątku. Tylko nieruchomość w Nowym Sączu, gdzie teraz powstają komputery, ma wartość prawie 8 mln zł. Zostanie wystawiona na sprzedaż. Podobnie jak i cała linia produkcyjna, która jest wyceniana na ok. 200 tys. zł. Prawdopodobnie trafi za wschodnią granicę. Pozyskane kwoty zwiększą zysk spółki. Optimus nie zamierza rezygnować z produkcji serwerów i notebooków. Ta działalność, nie potrzebująca dużych powierzchni, zostanie przeniesiona w inne miejsce. Być może do Krakowa. Nowa strategia spowoduje znaczące ograniczenie zatrudnienia. - Myślę, że spadnie ono maksymalnie do 50 osób - twierdzi M. Walczak.
Najpierw prezes