W Polsce mamy obecnie dość nietypową sytuację. W czasie trzech ostatnich rozdań parlamentarnych zwycięskie ugrupowania w miarę szybko powoływały koalicję, która w pierwszym okresie była dość stabilna, a później - zwłaszcza pod koniec kadencji - ulegała stopniowej degrengoladzie. A nawet rozpadowi tak, że kolejne kadencje kończyły z reguły rządy mniejszościowe wspierane przez partie, które w nadchodzących wyborach ponosiły spektakularne klęski.
Gospodarka na dorobku
Teraz byliśmy świadkami konstruowania większościowej koalicji przez blisko 200 dni. Porównując poprzednie ekipy rządowe z obecną, należy stwierdzić, że miały one przynajmniej na początku wyraźnie zarysowany program gospodarczy, o co obecny rząd - zwłaszcza w dotychczasowym składzie - na pewno trudno posądzić. Oczywiście, pewne jego elementy są rozproszone po różnych ministerstwach, ale nie ma jasno określonych spójnych działań. Wielu publicystów i praktyków gospodarczych uważa, że to bardzo dobry znak - politycy nie zajmują się gospodarką, a więc nie mogą jej popsuć. Jako dowód podają, że gospodarka świetnie się rozwija i że tak będzie dalej. Pozwolę sobie nie zgodzić z tym poglądem, a nawet uznać propagowanie go za niezwykle szkodliwe.
Ciągle jesteśmy gospodarką na dorobku i sam fakt, że się rozwijamy, nie może być powodem do samozadowolenia. Jesteśmy krajem lokującym się raczej w ogonie krajów należących do Unii Europejskiej. Kluczowym pytaniem jest, czy wykorzystujemy wszystkie szanse rozwoju oraz czy maksymalizujemy ten proces. Dlatego nie należy się cieszyć, że rządy nic nie robią, ale raczej należy zacząć rozliczać rządy z tego, czego nie zrobiły, aby dystans dzielący nas od unijnych liderów jak najszybciej malał. Do tego potrzeba olbrzymiej wiedzy, a także doświadczenia, aby antycypować skutki nie tylko tego, co zrobimy, ale również, a może przede wszystkim, skutki zaniechania. Powoływanie do rządu ludzi z krótkim doświadczeniem zawodowym, których głównym punktem w CV jest bycie asystentem posła, stwarza wrażenie, że zarządzanie państwem to wyzwanie na miarę zarządzania biurem poselskim. Temat jest zbyt szeroki, aby to rozwijać. Zostawię to na inną okazję.
Jedną z podstawowych kwestii, które należy rozstrzygnąć na wstępie, jest jasne zdefiniowanie, które z kryteriów określających stan naszej gospodarki należy uznać za kluczowe, aby móc stwierdzić, że sprawy idą we właściwym kierunku. W sytuacji każdego kraju i każdej gospodarki będą one inne. W przypadku polskiej należy wziąć pod uwagę fakt, że jesteśmy gospodarką noszącą na sobie skutki kilkudziesięcioletniej polityki rządów komunistycznych i kilkunastu lat naprawy tamtych działań. Aby się w tym połapać, należy niezwykle rzetelnie oddzielić przyczyny od skutków, inaczej stosowane terapie będą złe i zamiast efektów poprawy zanotujemy efekty pogorszenia.