O rozstrzygnięciu wczorajszych notowań zadecydowała słabość największych banków. Straciły zarówno PKO BP, jak i Pekao. W obu przypadkach zniżka odbyła się przy wyraźnie mniejszych niż dzień wcześniej obrotach. W efekcie można mieć wątpliwości, czy ostateczna zmiana WIG20 dobrze oddaje kondycję rynku. Z drugiej strony, obroty największymi firmami od dłuższego czasu pozostawiają sporo do życzenia. Równocześnie była do druga kolejna sesja, kiedy nasz parkiet wypadł blado. Po solidnym wzroście z wtorku można było oczekiwać lepszej kondycji kupujących. Czwartkowe notowania w jakimś stopniu potwierdziły zmieniające się zapatrywania inwestorów na sektor bankowy i spółki surowcowe. Lepiej wypadają te drugie, co można wiązać może nie z poprawiającą się sytuacją na rynku surowców (bo tu odbicie jest wciąż niewielkie, biorąc pod uwagę skalę wcześniejszej wyprzedaży na rynku ropy czy miedzi), ale narastające przekonanie, że najgorsze już minęło jeśli chodzi o notowania głównych towarów. Natomiast patrząc jedynie na wykresy głównych indeksów i abstrahując od powyższych wątpliwości, ostatnie dwie sesje mają zdecydowanie pesymistyczną wymowę. W poniedziałek WIG i WIG20 zbliżyły się do bardzo silnych wsparć. W przypadku pierwszego z tych indeksów stanowią je luka hossy z 18 stycznia i szczyt z początku grudnia 2006 r. Wypadają w okolicy 52,4 tys. pkt. W związku z tym słabość odbicia od tak istotnej bariery trzeba traktować jako zapowiedź dalszych kłopotów byków. Sytuacja jest więc dość klarowna. Ostatnia zniżka była zbyt słaba, by bić na alarm. Jednocześnie wsparcie jest bardzo blisko. Gdyby doszło do udanego ataku na nie i dodatkowo towarzyszyła temu zwiększona aktywność inwestorów, otrzymalibyśmy poważny sygnał sprzedaży. Pytanie, czy może on zostać wygenerowany bez wyraźnego pogorszenia nastrojów na światowych parkietach. Te wciąż dobrze znoszą napływające złe informacje. Saldo kupna i sprzedaży amerykańskich akcji przez zagranicznych inwestorów było w grudniu najgorsze od ponad 5 lat. Dynamika sprzedaży detalicznej spadła do najniższego poziomu od

4 lat. Dane więc nie są zachęcające, ale inwestorzy żyją na razie głównie nadziejami na lepszą przyszłość.