Tym razem do parkietu przy ulicy Książęcej w Warszawie postanowili się przymierzyć biznesmeni z dalekiej Australii. Swój pomysł na biznes wiążą z budowaniem mieszkań i biur. Na razie znani są z zamieniania starych łódzkich fabryk (dawnej przędzalni Karola Scheiblera) w lofty. Swoich galerii i mieszkań w dawnych fabrykach i halach produkcyjnych doczekać ma się w niedługim czasie także Warszawa (chociaż nie dzięki Australijczykom). Na pierwszy ogień mają pójść budynki Polskich Zakładów Optycznych przy ulicy Grochowskiej, elektrociepłowni na Powiślu i Polleny przy ulicy Szwedzkiej. W mieszkaniu zbudowanym na terenie dawnej kopalni na Górnym Śląsku mieszkają już pierwsi lokatorzy (Bolko Loft). Niedługo powinni się też wprowadzić mieszkańcy do loftów w starym spichlerzu w Gliwicach. Wielką gratkę stanowią tam wnętrza (jak wszędzie w takich miejscach). Spichlerz ma drewniane stropy, słupy i podłogi z grubych desek. Jedno jest pewne - moda na wielkie pofabryczne przestrzenie w nowym wydaniu dotarła także do nas. I okazuje się, że tam, gdzie jeszcze niedawno urzędowali tylko faceci popijający jabole w towarzystwie tanich prostytutek, dzisiaj powstają ekskluzywne lokale. Ot życie... Bo lofty to oferta dla naprawdę zamożnych. Poza tym to podobno nie tylko nowy trend w polskiej architekturze, ale także dobra lokata pieniędzy. Czy także dla giełdowych graczy, którzy uwierzą Australijczykom, o ile ci rzeczywiście pojawią się na GPW? Czas pokaże. Towarzystwo od jaboli przegapiło swoją szansę...