Spośród setek reklam, jakimi atakuje mnie codziennie telewizja, dwie utkwiły mi ostatnio w pamięci. Pierwsza to spot opowiadający o niezwykłych - ma się rozumieć - zaletach mało znanego dotychczas produktu nabiałowego. Dokładniej - pewnej marki mleka. Druga - reklama jednej z działających na naszym rynku instytucji finansowych.
Pozornie nie mają one ze sobą nic wspólnego. Ale to tylko pozory. Obie reklamy utkwiły mi bowiem w pamięci z tego samego powodu: zarówno mleko, jak i usługi wspomnianej firmy finansowej, promują bracia bliźniacy.
Brawa dla agencji reklamowych, które wyprodukowały owe spoty, o ile oczywiście chodziło im o dotarcie do tej grupy docelowej, której jestem częścią składową.
Żeby wszystko było jasne - w każdej ze wspomnianych reklam chodziło o inną parę bliźniaków. W żadnej nie byli to też ci znani polscy bracia, których najczęściej od półtora roku widujemy na ekranach telewizorów i to bynajmniej nie w czasie antenowym przeznaczonym na reklamy.
A czy Jarosław i Lech Kaczyńscy mogliby pojawić się w reklamie? Uważam, że zdecydowanie tak! I mówię to w najlepszej wierze. Nie chodzi mi bowiem wcale o promowanie jakichś mebli kuchennych czy traktorów. Mam na myśli promowanie Polski.