W sobotę rozpoczęła się sześcioletnia kadencja nowego szefa banku centralnego Węgier. Andras Simor, który kierował dotąd krajowym oddziałem firmy Deloitte, zastąpił na tym stanowisku Zsigmonda Jaraia.

Ekonomiści dobrze oceniają nowego prezesa. - Mam nadzieję, że teraz rozpocznie się nowa era w prowadzeniu polityki pieniężnej - mówi Chris Scicluna, analityk Daiwa Securities w Londynie. - Wydaje się, że Simor będzie mniej zaangażowany politycznie, a to pozytywnie wpłynie na wiarygodność banku centralnego. Rynek czuł się mało komfortowo w sytuacji, gdy instytucją kierowała osoba stale krytykująca rząd Ferenca Gyurcsanya - dodaje.

- Węgry dostaną ataku serca jeżeli deficyt budżetowy nie zostanie zmniejszony - to jedna z ciekawszych zeszłorocznych opinii Jaraia, mianowanego na prezesa w 2001 r. przez Viktora Orbana, stojącego dziś na czele opozycji. Nadwyżka wydatków z państwowej kasy nad wpływami była w 2006 r. rzeczywiście na alarmującym poziomie 8,7 proc. PKB. Gdy jednak rząd chciał deficyt zmniejszyć, Jarai krytykował go za podwyżkę podatków.

Ekonomiści przyznają jednak, że prezes prowadził dobrą politykę pieniężną. Ostatnio inflacja wprawdzie przyspiesza i w marcu może podskoczyć do 9 proc., ale jest to wywołane głównie podwyżkami cen regulowanych. - Mam nadzieję, że Simor będzie szedł drogą wyznaczoną przez Jaraia i starał się hamować wzrost cen - mówi Steven Gardyn, ekonomista luksemburskiego oddziału banku KBC.

bloomberg