Wczoraj "Parkiet" poinformował o prokuratorskim postępowaniu, dotyczącym nielegalnego ukrywania dokumentów prywatyzacyjnych. Przypomnijmy: powołany w resorcie skarbu zespół do spraw kontroli procesów prywatyzacyjnych nie mógł zbadać przekształceń własnościowych w Elektrociepłowni Kraków i Zakładach Farmaceutycznych Polpharma, ponieważ część dokumentacji zaginęła. Na wniosek szefa gabinetu politycznego Daniela Bienkiewicza sprawą zajęła się prokuratura. Bienkiewicz poinformował nas również, że część materiałów udało się odnaleźć tuż przed ich wywiezieniem z ministerstwa - w paczkach z dokumentami zakwalifikowanymi do zniszczenia (w urzędniczym żargonie do tzw. brakowania). Miały się tam znajdować także ważne pisma dotyczące innych projektów - pisma, których miejsce jest w archiwum, a nie na makulaturze. Grzegorz Janas, szef zespołu ds. kontroli prywatyzacji, uważa, że przypadek Elektrociepłowni Kraków i Polpharmy to wierzchołek góry lodowej - i że archiwa MSP w połowie przypadków są niekompletne. Jednocześnie jednak inni wysoko postawieni urzędnicy resortu bagatelizują problem, twierdząc, że materiały "sukcesywnie się odnajdują". Ten swoisty dwugłos w sprawie ministerialnych archiwów może wskazywać, że urzędnicy nie znają do końca skali problemu. I że kontrola polskiej prywatyzacji może napotykać bardzo nieoczekiwane przeszkody.
Obok prezentujemy odpowiedzi na pytania "Parkietu" w sprawie zaginionych dokumentów prywatyzacyjnych, uzyskane w ostatnich tygodniach od biura prasowego resortu, a przygotowane przez Monikę Nowosielską, dyrektor generalną Ministerstwa Skarbu Państwa oraz Andrzeja Pawłowskiego, dyrektora departamentu kontroli i audytu wewnętrznego MSP. Wczoraj nie udało nam się z nimi skontaktować. W ministerstwie usłyszeliśmy, że przebywają na urlopach.
Moim zdaniem, nie było wycieku dokumentów
Justyna Piszczatowska:
Kto zawiadomił prokuraturę o wykrytych nieprawidłowościach?