Nigdy nie robię niczego w ciemno

Z Grażyną Kulczyk, kolekcjonerką sztuki, najbogatszą Polką według rankingu miesięcznika "Forbes"

Publikacja: 16.06.2007 12:16

Kiedy i dlaczego zainteresowała się Pani sztuką?

Sztuką interesuję się od dawna, odkąd świadomie i z refleksją patrzę na otaczający mnie świat. Bo sztuką interesujemy się wtedy, gdy mamy wewnętrzną potrzebę i zdolność jej percepcji.

Żeby się interesować sztuką, nie trzeba inwestować w dzieła sztuki. Skąd decyzja o ich zakupie?

W naturze człowieka leży chęć posiadania przedmiotów, które wydają mu się niezbędne lub uprzyjemniające życie. W moim przypadku takimi przedmiotami są dzieła sztuki, które, gdy mogę z nimi obcować na wyciągnięcie ręki, sprawiają mi radość.

W poznańskim Starym Browarze możemy obejrzeć Pani kolekcję dzieł sztuki. Jak dużo czasu zabrało Pani skompletowanie tylu dzieł, czy sama Pani dokonywała wyboru, czy korzystała z porad specjalistów? Czy wszystkie należą do Pani?

Kolekcjonowanie jest procesem obliczonym na lata i w moim wypadku trwa już ponad 20 lat. Często spotykam się i rozmawiam z ludźmi, którzy tworzą sztukę lub znają się na niej i te rozmowy ubogacają mnie, wyczulają na sprawy istotne, a na koniec pozwalają dokonywać wyborów: raz trafniejszych, a innym razem mniej.

Czym się Pani kieruje, wybierając dzieło?

Po latach nabywania dzieł - emocjonalnego i intuicyjnego - przyjęłam kilka kierunków kształtowania mojej kolekcji. Zatem gdy podejmuję decyzję o kolejnym zakupie, podporządkowana jest ona przyjętym kryteriom, ale emocje nadal odgrywają niebagatelną rolę.

Pamięta Pani pierwsze dzieło, które zrobiło na Pani takie wrażenie?

Nie, nie pamiętam.

Może Pani mieć jeszcze ten eksponat w swojej kolekcji czy też sprzedała Pani już najstarsze nabytki?

Na razie nie robiłam selekcji prac, które przez te lata zbierałam. Być może nadejdzie taki moment, gdy stwierdzę, że część trzeba sprzedać, aby kupić w ich miejsce inne. Pewnie każdy kolekcjoner dochodzi do momentu, gdy stwierdza, że to co kupił na początku, już nie leży w sferze jego zainteresowań. Ja jednak na razie nie wyzbywam się dzieł. To, co kupiłam, jest ciągle częścią moich zbiorów.

Czy ma Pani swoich ulubionych artystów?

W moim dzisiejszym myśleniu i komponowaniu kolekcji trudno mówić o ulubionych artystach. Głównym kryterium jest ich przystawalność do przyjętych kierunków kolekcjonowania. Wobec tego nie można mówić o przywiązaniu do wąskiej grupy autorów. Są artyści, których zrozumiałam i dla siebie zinterpretowałam po latach, ale obserwuję też młodych twórców i ciągle powiększam zbiór interesujących mnie nazwisk.

Jest jakieś nazwisko, które kupuje pani w ciemno?

Tak nie szarżuję. Nigdy nie robię niczego w ciemno. Muszę zawsze zobaczyć pracę. Wiadomo, że każdy, nawet najlepszy artysta miał lepsze i gorsze okresy, tworzył lepsze i gorsze dzieła.

Sztuka to alternatywa dla inwestorów?

Kolekcjonowanie nie jest dla mnie wprost inwestycją kapitałową. To inwestycja w sposób myślenia, w samą siebie, inwestycja w rozwój intelektualny, w coraz większe wymagania, które sobie stawiam.

Ale zdaje sobie Pani na pewno sprawę z wartości dzieł, które Pani nabywa i z tego, w jaki sposób przyrasta...

Zdaję sobie sprawę, bo za nie płacę. Myślę, że ryzyko z tym związane jest porównywalne do ryzyka ponoszonego w biznesie. Prace artystów osiągają określoną wartość i nigdy nie wiadomo, czy moment zakupu jest najlepszy, czy dany artysta za parę lat osiągnie dużo wyższe ceny. A może okaże się, że świat zachłysnął się nim tylko na chwilę i ceny jego dzieł spadną na łeb, na szyję.

Liczy się Pani z tym, że budując kolekcję, może Pani stracić duże pieniądze, czy raczej jest Pani pełna optymizmu, że noga się Pani nie powinie?

To pytanie nie powinno paść w kontekście tego, co powiedziałam przed chwilą, nie patrzę na to w kontekście zysków i strat. Zawsze będź się cieszyła pracami, które mam i ceniła momenty, w których dokonywałam wyborów ich nabycia. Obcowanie z nimi sprawia mi przyjemność.Pokusi się Pani o radę dla przyszłego kolekcjonera? Od czego trzeba zacząć, jak do tego podchodzić, aby nie stracić?

Chodzi o to, żeby szczerze lubić to zajęcie. Jeżeli tego nie ma, lepiej poświęcić swój czas, emocje, uwagę czemuś innemu; jak mówił Steve Jobs: rób to, co kochasz. Podobnie jest w biznesie - kiedy pracujesz nad czymś, czego nie czujesz i wcześniej czy później coś nie wychodzi, pozostajesz z poczuciem zmarnowanego czasu.

Od czego warto zacząć budowanie kolekcji? Czy jest jakaś kategoria, którą warto się zająć?

Jednym z kryteriów mogą być kryteria finansowe.

A co jest najbardziej kapitałochłonne?

Najbardziej kapitałochłonni są uznani na rynku sztuki artyści. Stosunkowo korzystnie kształtują się ceny prac młodych twórców, ale może się to zmienić, tak jak w przypadku prac Wilhelma Sasnala, którego jakiś czas temu można było nabyć za kilka tysięcy złotych, a dzisiaj znajdują nabywców za kilkadziesiąt tysięcy euro.

Czy to jest wyjątek i jedyne nazwisko polskie doceniane na świecie?

Jest kilka nazwisk, które w tej chwili zaistniały za granicą. To na pewno Piotr Uklański. Potem wymieniony już przeze mnie Wilhelm Sasnal, Marcin Maciejowski, Agata Bogucka, Zbigniew Rogalski, Rafał Bujnowski, Monika Sosnowska, Katarzyna Kozyra. To takie nazwiska, które przychodzą mi na myśl. Wiźkszość tych artystów ma swoich reprezentantów w postaci galerii za granicą, które znakomicie o nich dbają i windują odpowiednio ceny w górź.

Ma Pani obrazy wszystkich wymienionych osób?

Niestety, nie.

Na któreś z nich Pani poluje?

To nie jest kwestia polowania. Podejmujź wybory właściwych twórców we właściwym czasie.

Lepiej się do tego nie przyznawać, żeby nie podbijać ceny?

Nie w tym rzecz (śmiech).

Jako gazeta finansowa chcielibyśmy jednak spytać, czy zakup dzieł sztuki to choć trochę dla Pani inwestycja, a jeśli nie, czy inwestuje Pani gdzie indziej? Na przykład na giełdzie.

Jeśli patrzeć na ceny niektórych artystów, jak Krasińskiego, który ostatnio został sprzedany na aukcji, to widać, że ceny jego prac w ostatnich miesiącach znacznie wzrosły. Jeśli rzeczywiście chciałabym śledzić rynek i porównywać ceny, po których kupowałam dzieła z obowiązującymi na rynku, to można powiedzieć, że była to dobra inwestycja. To w pewien sposób jest wymierzalne. W co inwestuję? W siebie - jakkolwiek to rozumieć. I w kolekcję, bo mnie rozwija, i w projekty, które realizuję. Czy inwestuję na giełdzie? Tak.

Jest Pani spekulantem?

Nie mam takiej natury. Powierzam pieniądze instytucjom, które się w tym specjalizują.

Czy ceny na rynku sztuki podlegają - jak na giełdzie - cykliczności? Dziś jest drogo, jutro będzie tanio?

To nie dotyczy całego rynku sztuki. Niektórzy artyści mogą tracić na popularności, inni zyskiwać. Przykładem może być np. Malczewski, który kilka lat temu sprzedawał się za wielkie pieniądze w kontekście wszystkich innych artystów i możliwości całego rynku. A teraz jego ceny spadły. Jednak generalna tendencja jest taka, że klasyków sprzedaje się coraz drożej. To pokazuje, że ten rynek jest silny.

W Pani kolekcji dominują nowe nazwiska czy klasycy?

Wtedy gdy kupowałam niektórych artystów, byli młodzi, dziś stali się klasykami (śmiech).

Zawsze miała Pani dobrą rękę czy też zdarzało się Pani stracić?

Nie wiem. Jako że nie podchodziłam do tego jak do inwestycji, nie badałam codziennie, czy na czymś bardzo straciłam, czy bardzo zyskałam. Nie zastanawiałam się - jak to się zdarza na giełdzie - czy nie warto się przerzucić na "inną spółkę". Pewnie, że mam wiedzę na ten temat, bo skoro mam w kolekcji nazwiska osób, które zrobiły karierę, a kupowałam je kilka lat temu, to dowodzi, że zarobiłam.

Polscy marszandzi narzekają, że rynek sztuki to małe, zamknięte środowisko, gdzie podobno każdy zna każdego. Jak Pani sądzi, czy rodzimy rynek sztuki ma szansę na rozwój?

Tak naprawdę o dobrobycie kraju, o jA my jesteśmy w trakcie budowania klasy średniej. Gdy ona powstanie - powstanie rynek nabywców. Wierzę, że ten rynek się stworzy, że przestanie być wkrótce niszowy. Trzeba nam paru lat, abyśmy mogli się porównywać do tego, co wydarzyło się wiele lat temu na Zachodzie i w Stanach Zjednoczonych.

Z jakich doradców Pani korzysta?

Giełdę powierzam specjalistom, bo sama lepiej bym tego nie zrobiła, zakupów dzieł sztuki nie zlecam nikomu - jestem zaangażowana w każdą decyzję, w każdy zakup.

Ile warta jest Pani kolekcja?

Nie potrafię powiedzieć.

Nie zlecała Pani takiej wyceny?

Nie.

A nie zrobi Pani tego?

Może kiedyś.

Kiedy?

Proszę mnie o to nie pytać. Naprawdę się nad tym nie zastanawiałam.

Ile dzieł liczy teraz Pani kolekcja?

300-400.

Co w nich dominuje?

Ciągle malarstwo, choć skłaniam się coraz bardziej ku fotografii.

A dlaczego?

Bo to aktualne medium. W nowoczesny sposób przedstawia rzeczywistość i jej problemy. A ja jestem kobietą nowoczesną i nie zostaję w tyle. Dla mnie fotografia ma dużą siłę wyrazu. Czasem potrafi więcej powiedzieć niż malarstwo. To w fotografii upatruję prawdy o ludziach i świecie.

A nie obawia się Pani, że w czasach cyfryzacji i programów komputerowych do obróbki zdjęć fotografia ma coraz mniej wspólnego z rzeczywistością?

Świadome korzystanie z programów komputerowych nie zabija przecież tworzenia, tak jak pisanie w wordzie nie zabija poezji.

Dziękuję za rozmowę.

fot. Jankowski Bartosz/Fotorzepa

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy