Ustawa o akcjach pracowniczych w energetyce, nad którą pracuje Sejm, może narazić Skarb Państwa na płacenie odszkodowań sięgających w sumie nawet 1 miliarda złotych. Jednak ministerstwo skarbu, które przygotowało projekt przepisów, zdaje się nie brać poważnie tego zagrożenia pod uwagę.
Całkiem niezłe akcje
Projekt ustawy o zamianie energetycznych akcji powstał na potrzeby przekształceń, które rząd prowadzi obecnie w państwowych spółkach z branży. Tworzone są cztery grupy energetyczne. Załogi przy tej okazji dostają akcje swoich macierzystych spółek (15-proc. pakiety). MSP chce dać pracownikom łączonych firm prawo do zamiany tych walorów na akcje holdingów, które z czasem pójdą na giełdę.
Rzecz w tym, że prawo do konwersji mają dostać tylko uprawnieni pracownicy, ale nie inwestorzy, którzy od nich akcje odkupili. A akcje pracownicze w spółkach Południowego Holdingu Energetycznego (wszedł do Energetyki Południe) i BOT-u (który jest już w Polskiej Grupie Energetycznej) trafiły do załóg już wcześniej. I duża część tych walorów zdążyła zmienić właściciela. - Z naszej wiedzy wynika, że inwestorzy indywidualni zaangażowali się już w akcje BOT i PKE na ponad 100 mln złotych. Ponad drugie tyle na kupno tych walorów wydały zagraniczne fundusze - mówi Marcin Juzoń, wiceprezes Secus Asset Management.
Jeśli te akcje nie będą podlegały zamianie na walory Energetyki Południe i PGE, to będą niewiele warte. Tymczasem grupy energetyczne powinny po debiutach giełdowych zyskiwać na wartości. - Dlatego szacujemy, że podmioty, które nie dostaną prawa do konwersji, mogą domagać się ok. 1 mld zł odszkodowań - ocenia Marcin Juzoń.