Firma audytorska PricewaterhouseCoopers (PwC) wycofała ocenę sprawozdań finansowych Jukosu za lata 1995-2004. Zdaniem obserwatorów, ugięła się pod presją Kremla. Udziałowcy dawnego potentata paliwowego - dziś bankruta - są oburzeni, bo decyzja może im znacznie utrudnić odzyskanie jakichkolwiek pieniędzy z majątku firmy.
Rosyjski oddział PwC tłumaczy, że na jaw wyszły nowe fakty. Dopiero teraz okazało się, że informacje i oświadczenia, które w minionych latach przekazywali menedżerowie Jukosu, i które były podstawą do wydawania opinii audytorskiej, mogły być nieprawdziwe - twierdzą przedstawiciele PwC.
W marcu w moskiewskim biurze PwC doszło do dwóch przeszukań - jedno dotyczyło prac na rzecz Jukosu, a drugie sprawozdań podatkowych samego audytora. Pojawiły się podejrzenia, że PwC mógł w przeszłości pomagać Jukosowi w "podrasowywaniu" raportów finansowych i w omijaniu podatków. Ukarały firmę grzywną 16,8 mln rubli (645 tys. USD), od której PwC złożył apelację. Władze groziły też odebraniem licencji na działalność w Rosji, jednak ostatecznie w kwietniu zgodziły się na jej przedłużenie.
PricewaterhouseCoopers broni się przed wiązaniem swojego wczorajszego komunikatu z postępowaniem władz z ostatnich miesięcy. Wielu obserwatorów jest jednak przekonanych, że oba wątki należy ze sobą połączyć. Podobnie jak Tom Osborne, dyrektor zarządzający firmy GML (dawna Grupa Menatep), największego udziałowca Jukosu. - Chyba nikt nie wątpi, że audytor ugiął się pod presją Kremla - stwierdził Osborne, cytowany przez BBC.
Jukos został doprowadzony do bankructwa w wyniku działań rosyjskich ogranów podatkowych, które obciążyły koncern roszczeniami wartości 27 mld USD. Były szef firmy i jej wiodący udziałowiec Michaił Chodorkowski trafił na osiem lat do kolonii karnej na Syberii. W ciągu ostatniego pół roku Jukos został rozebrany na części - władze potworzyły warte po kilka miliardów dolarów pakiety aktywów i posprzedawały je na aukcjach.