Zdecydowana większość z trzech milionów Polaków - klientów TFI - kupiła (i wciąż ostro kupuje!) jednostki uczestnictwa funduszy inwestycyjnych i uznała, że problem udanej lokaty ma już z głowy. Najwyżej co pewien czas przegląda z zadowoleniem tabele z wycenami jednostek w gazetach, zwykle przy okazji czytania informacji sportowych. Gruby błąd.
Powiedzenie "pańskie oko konia tuczy" rzadko tak dobrze się sprawdza, jak w dziedzinie finansów, w tym finansów osobistych. Nie trzeba inwestować samodzielnie - ale trzeba samodzielnie podejmować decyzje, śledzić poczynania TFI, ich plany i strategie oraz zmiany na rynku funduszy, na giełdzie i w gospodarce. Mówią wiele o przyszłości naszych lokat. O prawdopodobnym losie naszych pieniędzy. Właśnie dlatego o tym tak często, właściwie na co dzień, piszemy w "Parkiecie". To chyba ciekawsze, a przynajmniej ważniejsze, niż ligowe rozgrywki czy losy Magdy M. lub rodziny Mostowiaków?
Tymczasem zdecydowana większość oszczędzających w funduszach nie wie, co się dzieje - ani w sektorze finansowym, ani na giełdzie, ani w gospodarce, chyba że donosi o tym telewizja, ale to są pożal się Boże informacje. To trochę tak, jakby zanieść pieniądze do banku i nie interesować się, czy i w jakim stopniu bank będzie wypłacalny, a nawet - czy w ogóle jeszcze opłaca się do niego chodzić, czy przypadkiem właśnie nie trawi go pożar i czy po drodze nie spadnie nam cegła na głowę.
Niewybaczalny błąd. Taki sam popełniają ci, którzy sami, bez niczyjego pośrednictwa, inwestują na giełdzie, kupują akcje spółki i - w ogóle niezainteresowani jej losem - czekają, aż będą wystarczająco drogie, by je sprzedać (choć nigdy nie są dość drogie, by sprzedać w odpowiednim momencie...). Potem, zdziwieni, dowiadują się przypadkiem, że ich firma stoi na granicy bankructwa, prezes uciekł z sekretarką albo księgowa wyniosła dokumenty do konkurencji. A akcje są już dużo tańsze.
Trzeba, przynajmniej od czasu do czasu, śledzić rynek, by w porę podjąć decyzję o sprzedaży jednostek funduszy lub zakupie kolejnych. By nie być gapą czy prostym dawcą kapitału.