W najbliższych dniach wyjaśni się ostatecznie, czy nadzór bankowy zostanie włączony do Komisji Nadzoru Finansowego. Takiemu rozwiązaniu (które wynika z przyjętych w ub.r. przepisów) sprzeciwia się Sławomir Skrzypek, prezes Narodowego Banku Polskiego. Dowiedzieliśmy się, że wicepremier Zyta Gilowska i Skrzypek mają poinformować lada dzień, że nadzór bankowy, przynajmniej przez pewien czas, pozostanie jeszcze przy banku centralnym (obecnie Generalny Inspektorat Nadzoru Bankowego jest funkcjonalną częścią NBP).
Trzeba zmienić prawo
O możliwości opóźnienia łączenia nadzorów mówi się od kilku tygodni. "Parkiet" jako pierwszy poinformował, że S. Skrzypek przekonał Z. Gilowską do takiego rozwiązania. Z naszych informacji wynika, że sam premier Jarosław Kaczyński po ostatnich spotkaniach z minister finansów nie jest przeciwny nowej koncepcji. To oznacza, że resort dostał zgodę na przygotowanie zmian ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym. Nowelizacja jest konieczna, ponieważ zgodnie z obowiązującymi teraz przepisami, wszystkie kompetencje Komisji Nadzoru Bankowego (np. wydawanie licencji) mają przejść od stycznia przyszłego roku do KNF.
Ile jeszcze lat do mariażu?
Wczoraj pojawiły się pogłoski, że Z. Gilowska przekaże informacje o nowym podejściu do nadzoru jeszcze dziś. Rynek z niecierpliwością czeka więc na wyjaśnienie sprawy. W tej chwili nie wiadomo bowiem, o ile może się opóźnić fuzja KNB z KNF. Nie jest także jasne, jakie mogą być przesłanki takiej decyzji. Nieoficjalnie mówi się o tym, że Komisja Nadzoru Finansowego nie jest jeszcze gotowa na przejęcie nowych obowiązków. Inne źródła wskazują na argument, że wyodrębnienie GINB z banku centralnego w tak krótkim czasie nie jest proste i może doprowadzić nawet do przejściowego pogorszenia jakości prac nadzoru.