Na początku piątkowych notowań w Londynie ceny miedzi rosły, bo okazało się, że zapasy monitorowane przez ten rynek spadły o 1,1 proc., do 97,55 tys. ton. Jest to poziom najniższy od lipca 2006 r. i oznacza, że od początku roku zapasy te zmalały o 47 proc.

W dodatku zarząd chilijskiego koncernu Codelco, największego na świecie producenta miedzi, poinformował, że od poniedziałku zamknięta jest kopalnia Andina, gdzie w czasie związkowych protestów został ranny jeden pracownik. Strajkowała też nadal kopalnia Dona Ines de Collahuasi, należąca do brytyjskich spółek Xstrata i Anglo American. W wyniku tych wiadomości cena miedzi zdrożała o 45 USD w porównaniu z czwartkowym zamknięciem do 7870 USD za tonę.

Tuż po południu z Chile nadeszła informacja, że robotnicy z Collahuasi zgodzili się na zaproponowane przez zarząd warunki płacowe i "przygniatającą większością głosów" - jak powiedział szef tamtejszych związkowców - opowiedzieli się za zakończeniem strajku i powrotem do pracy w kopalni, która rocznie wydobywa 440 tys. ton miedzi, co stanowi około 8 proc. produkcji Chile. Większych spadków ceny miedzi nie należy jednak oczekiwać, gdyż strajki w innych kopalniach nadal zmniejszają wydobycie.

Już pod koniec piątkowych notowań tona miedzi z dostawą za trzy miesiące kosztowała w Londynie 7825 USD, tyle samo co na zamknięciu dzień wcześniej. Na koniec minionego tygodnia kontrakty te kosztowały po 7860 USD za tonę.