Wczorajsza sesja rozpoczęła się spokojnie. Niewiele wskazywało na to, że będzie to tak ciekawy dzień. Należało oczekiwać raczej skupienia przed danymi w USA. Kontrakty zaczęły sesję na poziomie poniedziałkowego zamknięcia, ale dość szybko zaczęły słabnąć. Powodem był spadek cen na rynkach europejskich. Nie dziwi zatem podobny ruch na naszym rynku kasowym już na początku notowań. Tu otwarcie miało miejsce już pod poziomem poniedziałkowego zamknięcia.

Początek handlu na rynku akcji był dopiero początkiem problemów byków. Spadek się pogłębił i do akcji weszli co szybsi gracze liczący na silniejszą przecenę. Sygnałem do niej miało być pokonanie przez wykres kontraktów linii dolnego ograniczenia formacji klina, a więc książkowy sygnał sprzedaży.

Niestety, sygnał ten miał pewne wady. Jedną, i to najpoważniejszą, był niski obrót. Gdyby nie kilkanaście sporych wymian jego wartość byłaby mikroskopijna. Do tego należy dodać przypuszczenie, że wyjście z klina byłoby zbyt oczywistym sygnałem do spadków. W tej chwili na tak oczywiste sygnały raczej liczyć nie można, a poważny spadek pojawi się raczej z zaskoczenia. Inna sprawa, że zbyt duża liczba graczy na ten spadek liczyła. W konsekwencji nie było komu sprzedawać, gdy faktycznie ta sprzedaż miała się pojawić. Samo przebicie wsparcia (nawet tak marnego) to jeszcze nie sygnał. Należało ceny utrzymać tak nisko przynajmniej do końca sesji.

Końcówka sesji pokazała, że zbyt szybkie pogrzebanie trendu może okazać się kosztowne. Pal licho, jeśli ktoś tylko zamknął długie pozycje, ale otwieranie krótkich to już poważne ryzyko. Tym bardziej że z dalszej perspektywy ceny nadal trzymają się blisko rekordów. Zakupy w końcówce sesji doprowadziły ceny ponad poziom poniedziałkowej końcówki, negując w pełni poranną wyprzedaż. Raz jeszcze mamy potwierdzenie, że warto spokojnie czekać na przebicie poważniejszych wsparć. Tymi nadal są lokalne dołki pod poziomem 3700 pkt.

Odbiciu po przecenie pomogły nieco dane makro z USA. Inflacja na poziomie producentów okazała się niezła (po wyrugowaniu cen samochodów osobowych i ciężarówek). Kapitał nadal napływa w wystarczającej ilości, by sfinansować deficyt handlowy. Produkcja przemysłowa może nie jest najdynamiczniejsza, ale sprostała prognozom. To powinno uspokoić graczy przed zbliżającą się publikacją amerykańskiego CPI.