Nie taniejące akcje Polnordu, ale różnice w wycenie nieruchomości Zachodniego NFI i NFI Progress były głównym powodem zerwania umowy inwestycyjnej dewelopera z funduszami - twierdzi prezes gdańskiej spółki.
NFI z grupy Supernovej Capital wycofały się w ubiegłym tygodniu z transakcji przekazania Polnordowi swoich nieruchomości w zamian za ponad 3,37 mln akcji giełdowego dewelopera. Jak tłumaczyli przedstawiciele funduszy, powodem zerwania porozumienia był spadający kurs akcji Polnordu. W takiej sytuacji, ich zdaniem, samodzielne realizowanie projektów deweloperskich zapewni funduszom wyższą stopę zwrotu niż porozumienie z Polnordem. - Takie tłumaczenia są dla mnie niezrozumiałe. Przecież NFI obejmowałyby akcje Polnordu po 157,93 zł, czyli znacznie poniżej ich ceny rynkowej - wskazuje Wojciech Ciurzyński, prezes Polnordu. - Po przeprowadzonym przez nas due diligence stwierdziliśmy, że nie zgadzamy się z wyceną nieruchomości, zadeklarowaną przez sprzedających. I to był główny punkt konfliktu, który doprowadził do tego, że nasze ścieżki się rozeszły - twierdzi.
Nieuzasadniona przecena?
W przededniu zawarcia porozumienia z funduszami, czyli 9 maja, kurs walorów Polnordu wynosił 285 zł. W następnych dniach podskoczył nawet do 320 zł. W ostatnim czasie zaczął jednak spadać. Dzień przed tym, w którym Polnord poinformował o zerwaniu współpracy z NFI, za jego akcje płacono już 224 zł. Gdy inwestorzy dowiedzieli się, że porozumienie nie zostanie zrealizowane, w ciągu następnych trzech sesji "ukarali" Polnord spadkiem kursu o kolejne 16,5 proc.
Czy słusznie? Zarobek, jaki spółka miała zrealizować na nieruchomościach funduszy, oszacowano na 700-800 mln zł. To ponad 1/5 spodziewanego zysku ze wszystkich inwestycji znajdujących się w portfelu Polnordu. Należy jednak pamiętać, że w związku z zaistniałą sytuacją kapitał spółki nie zostanie rozwodniony. To oznacza, że szacowany zysk przypadający na jedną akcję Polnordu spadnie nie o ponad 1/5, lecz o 6-7 proc.