Po czerwcowej, zaskakującej podwyżce stóp procentowych, lipcowa decyzja Rady Polityki Pieniężnej wywołała zdecydowanie mniej emocji. Większość uczestników rynku finansowego oraz analityków słusznie spodziewała się, że tym razem stopy procentowe pozostaną bez zmian, a władze monetarne zdecydują się poczekać na kolejne informacje napływające z gospodarki. Ta jednomyślność analityków (w ankiecie "Parkietu" tylko jeden bank spodziewał się podwyżki w lipcu) wynikała przede wszystkim z usilnych - i jak widać skutecznych - prób zasygnalizowania przez członków Rady Polityki Pieniężnej, że nie ma potrzeby szybkich podwyżek stóp.
Można się cieszyć, że do podwyżki rzeczywiście nie doszło. I wcale nie chodzi o to, że zacieśnienie monetarne mogłoby okazać się szkodliwe dla gospodarki, gdyż biorąc pod uwagę siłę ożywienia i wzrost wynagrodzeń w ostatnich kwartałach, umiarkowane podwyżki stóp wydają się jak najbardziej uzasadnione. Cieszyć powinno przede wszystkim to, że po czerwcowej niespodziance lipcowa decyzja ożywia nadzieję, że z komunikacją władz monetarnych nie jest aż tak źle, jak mogło się początkowo wydawać. Dwa podstawowe źródła informacji odnośnie do przyszłych zamiarów władz monetarnych to comiesięczny komunikat publikowany bezpośrednio po posiedzeniu, a także same wypowiedzi członków RPP.
Co przyniósł nowy komunikat? Otóż usunięto z niego zdanie stwierdzające, że w ocenie RPP oddziaływanie rosnącej wydajności oraz niskich cen zewnętrznych jest "niewystarczające do utrzymania CPI na poziomie celu w horyzoncie oddziaływania polityki pieniężne". Ponieważ powyższe zdanie miało wyraźnie "jastrzębi" charakter, jego wyeliminowanie mogłoby być interpretowane jako sygnał końca cyklu podwyżek stóp procentowych. Niemniej taka interpretacja byłaby chyba zbyt daleko idąca, gdyż w kolejnym paragrafie władze monetarne uderzają już w zdecydowanie odmienną nutę. Otóż RPP stwierdza, że "prawdopodobieństwo ukształtowania się inflacji powyżej celu inflacyjnego obniżyło się w pewnym stopniu wskutek dokonanego wcześniej zacieśnienia polityki pieniężnej, choć jest nadal wyższe niż prawdopodobieństwo, że inflacja będzie niższa od celu".
Wprawdzie w powyższy sposób RPP przyznała, że ostatnie podwyżki mogą pomóc w ograniczeniu inflacji, ale jednak równocześnie podkreśliła, że nie są one wystarczające do utrzymania CPI na komfortowo niskim poziomie. Innymi słowy - chociaż decyzje z kwietnia i czerwca były jak najbardziej uzasadnione, najprawdopodobniej nie zamykają one cyklu zacieśniania monetarnego. Biorąc to pod uwagę, wydaje się, że na kolejne podwyżki nie będzie trzeba czekać zbyt długo. Tym bardziej że o wzroście stóp w sierpniu wspominają - oczywiście nie wprost - już nie tylko tradycyjni "jastrzębie", lecz również osoby zaliczane do umiarkowanej grupy członków Rady.
Pozostaje jednak otwarte pytanie, na ile ostatnie osłabienie aktywności gospodarczej w przemyśle i budownictwie może z czasem zmniejszyć skłonność władz monetarnych do działania. Po publikacji majowych i czerwcowych danych o produkcji pojawiły się już pierwsze głosy ze strony obserwatorów życia gospodarczego, wyrażających zaniepokojenie tym, że wzrost gospodarczy w drugim kwartale mógł wyhamować do około 6 proc. Nagle odżyły również spekulacje dotyczące możliwości opóźnienia przez Radę kolejnych podwyżek. Chociaż osłabienie wzrostu wiąże się ze zmniejszeniem presji popytowej, wcale nie musi oznaczać jej całkowitego wyeliminowania. Porównując ostatnie wyniki polskiej gospodarki z trendami w minionych latach wyraźnie widać, że na wzrost gospodarczy w pobliżu 6 proc. nie powinniśmy narzekać. W końcu jeszcze rok temu podobne prognozy byłyby uznane za przejaw nadmiernego optymizmu. Biorąc również pod uwagę tempo, w jakim narastają napięcia na rynku pracy, trudno oczekiwać, że niewielkie wyhamowanie dynamiki PKB może wyraźnie zmienić sytuację, w jakiej znajduje się Rada Polityki Pieniężnej. Dlatego kolejne podwyżki wciąż wydają się kwestią czasu.