Skonsolidowany zysk netto największego polskiego banku - PKO BP - wyniósł w II kwartale 611 mln zł. Chociaż to o 30 proc. więcej niż przed rokiem, to jednak sporo poniżej oczekiwań rynku. - O ile dochody są w porządku, o tyle, niestety, zysk netto rozczarowuje - twierdzą bezwzględnie, ale zgodnie analitycy, którzy po PKO BP średnio spodziewali się 660 mln zł zysku. W efekcie notowania PKO BP wczorajszą sesję rozpoczęły i zakończyły spadkiem.
Prognozy bez takich rezerw
- Cieszy nas wiara analityków w bank - skomentował prognozy Rafał Juszczak, który wczoraj został zaakceptowany przez Komisję Nadzoru Bankowego na stanowisku prezesa PKO BP.
Wyniki za II kwartał obniżyła ponad 120-milionowa rezerwa zawiązana na kredyty gospodarcze udzielone czterem firmom, czego akurat w swoich przewidywaniach analitycy nie uwzględnili w takiej skali. - To wydarzenie jednorazowe i nie spodziewamy się tego typu kolejnych w następnych miesiącach - zastrzegł prezes. Zdaniem Marcina Materny z DM Millennium, pojawiają się jednak obawy, że PKO BP ma duży potencjał do zawiązywania wysokich rezerw. - Tym bardziej że wartość jego rezerw w relacji do portfela kredytowego odstaje od średniej na rynku - dodał analityk.
Rynku nie zachwycił również wzrost wyniku z tytułu prowizji grupy (485 mln zł). W II kwartale zwiększył się o niecałe 15 proc., wobec 19 proc. rok wcześniej. Mógł mieć w tym udział wprowadzony w marcu przez UOKiK zakaz pobierania przez banki prowizji od wypłat pieniędzy w oddziałach. Sprzedaż zarówno jednostek funduszy inwestycyjnych, jak i kredytów istotnie przekładających się na wzrost wyniku z prowizji szła bowiem bardzo dobrze. Portfel kredytowy banku rok do roku podwyższył się o ponad 22 proc., a aktywa TFI o ponad 130 proc. Słabiej PKO BP radził sobie z pozyskiwaniem oszczędności. Portfel depozytowy w czerwcu tego roku był wyższy o ponad 4 proc. (uwzględniając aktywa TFI, nastąpił wzrost o 13,3 proc.).