Sesja zaczęła się wzrostem cen, który można było uznać za reakcję polskich inwestorów na przedwczorajszą zwyżkę cen w USA. Samo pojawienie się wspomnianej zwyżki jest ciekawą sprawą. Pamiętamy, że wielu analityków i komentatorów w USA oczekiwało słów pocieszenia ze strony Fedu skierowanych w stronę rynków. Ich zdaniem, zadaniem władz monetarnych jest uspokojenie sytuacji i wysłanie impulsu
sygnalizującego gotowość do szybkiej obniżki stóp procentowych. Miało to pomóc w poprawie nastrojów, a w konsekwencji zatrzymać przecenę. Jak już wcześniej wielokrotnie wspominałem, takie oczekiwania raczej nie miały wiele wspólnego z oceną sytuacji na rynkach.
Członkowie Komitetu Otwartego Rynku nie podzielili obaw wspomnianych analityków i słów pocieszenia nie wysłali. Treść komunikatu okazała się podobna do tej, jaka ukazała się po ostatnim posiedzeniu. Chwilę po publikacji komunikatu ceny akcji spadły, ale dość szybko zaczęły jednak rosnąć. Sesja zakończyła się zwyżką cen, mimo że FOMC nie spełnił oczekiwań analityków i zapewne części inwestorów. Pozostaje sobie zadać pytanie, czy strach o rynek był rzeczywiście tak wielki, jak starali się to malować komentatorzy i jak krzyczano (sławna już "wypowiedź" Jima Cramera dla CNBC) w mediach? Jak wytłumaczono fakt wzrostu cen? Powodem miał być podobno uspokajający ton komunikatu, który wskazywał, że Fed nadal oczekuje spokojnego wzrostu gospodarczego. Tylko że to zdanie jest stałym elementem komunikatów po posiedzeniach FOMC już od wielu miesięcy. Jak więc widać, wiele nie potrzeba, by pocieszyć co bardziej strachliwych. Przynajmniej wg części analityków.
Optymizmu starczyło jedynie na wzrostowe otwarcie. Już krótko po nim podaż przeważyła popyt, co przełożyło się na coraz niższe wyceny. W krótkim czasie znaleźliśmy się pod poziomem minimum z wtorku. Od południa kreślone było odbicie, którego skala nie była zbyt duża. W konsekwencji sesję zakończyliśmy na minusach. Co ważne, stało się to przy znacznie większym niż w ostatnich (wzrostowych) dwóch dniach. Zatem obrót potwierdza przewagę podaży. To sprawia, że pozostaje trzymać się założenia, że ostatnie dwa dni wzrostu to jedynie korekta wcześniejszej przeceny.
Nadal jest realny spadek do okolic 3400 pkt, a przynajmniej pod ostatni lokalny dołek. Oporem nadal jest górka na 3740 pkt.