- Jeżeli potwierdzą się zarzuty dotyczące fałszowania ksiąg rachunkowych firmy, to podam się do dymisji - powiedział Jaromir Netzel, prezes PZU. - Jeśli jednak okażą się one fałszywe, to "Newsweek" będzie musiał ponieść tego konsekwencje - zaznaczył. Takie oświadczenie padło na wczorajszym nadzwyczajnym walnym zgromadzeniu akcjonariuszy.
Chodzi o poniedziałkowy artykuł tygodnika mówiący o rzekomym przeksięgowaniu części wydatków prezesa do innych komórek organizacyjnych PZU już po zaudytowaniu ksiąg. "Newsweek" utrzymuje, że cała operacja odbyła się na polecenie Netzla.
Po tym oświadczeniu prezes złożył wniosek o przerwanie zgromadzenia do czasu wyjaśnienia całej sytuacji. Po cierpkiej wymianie zdań pomiędzy szefem PZU a Ernstem Jansenem, przedstawicielem Eureko - mniejszościowego udziałowca Grupy, akcjonariusze zadecydowali o zajęciu się sprawozdaniem finansowym Grupy, ale dopiero 12 września. Wtedy to, NWZA zostanie wznowione. Jednocześnie audytor PZU, firma Ernst&Young, zobligowała się, że do 3 września przedstawi stanowisko w sprawie postawionych zarzutów.
Zgromadzenie zajęło się natomiast wnioskami zgłoszonymi przez Eureko. Dotyczyły one m.in. przedstawienia sposobu, w jaki została wyliczona szacunkowa wartość firmy. Na czerwcowym WZA przedstawiciele PZU wycenili Grupę na 13 mld euro (blisko 50 mld zł). Ciekawość Jansena wywołało m.in. to, czy przyjęty sposób uwzględnia wypłacenie dywidendy. - Nie, takie założenie niepotrzebnie komplikowałoby model - wyjaśnił Rafał Antczak, główny ekonomista Grupy PZU.
Jednocześnie akcjonariusze nie zgodzili się na natychmiastowe rozpoczęcie przygotowań do wprowadzenia PZU na giełdę, o co nieustannie zabiega Eureko. Przedstawiciele Grupy argumentowali, że do czasu wyjaśnienia spornych kwestii pomiędzy PZU a Eureko debiut spółki byłby nieuzasadniony ekonomicznie.