Podnosić stopy procentowe czy jeszcze poczekać?

Najważniejsze są zmiany na rynku pracy, a dokładniej wynikający z nich wyraźny wzrost wynagrodzeń, połączony ze spadającą dynamiką wydajności pracy

Publikacja: 10.10.2007 08:56

Sytuacja Rady Polityki Pieniężnej się nam mocno skomplikowała! Po pierwsze, inflacja wcale nie szaleje. Niby nie ma to aż takiego znaczenia, bo przecież decyzje w polityce monetarnej dotyczą przyszłości, ale wskaźnik wzrostu cen robi dobre wrażenie. Szczególnie na politykach, i to nie tylko tych najbardziej niezorientowanych w tematyce. I nie można wszystkiego tłumaczyć zmianami na pojedynczym rynku (telekomunikacja), choć rzeczywiście ich wpływ jest znaczący.

Po drugie, elementy popytowe wskaźnika CPI nie wskazują na jakieś poważne problemy. Podobnie zresztą, jak wskaźniki inflacji bazowej. Co prawda, tu znowu kłania się stwierdzenie, że musimy patrzeć w przyszłość, a nie tylko na teraźniejszość, ale z drugiej strony pomimo, jak twierdzą niektórzy, spóźnienia RPP z rozpoczęciem decyzji o podwyżkach stóp, widać wyraźnie, że nic złego się nie dzieje. A negatywne efekty powinny już przecież przyjść.

I po trzecie, najważniejsze, pogmatwało się na świecie. W USA stopy idą w dół, i to od razu o 50 pkt bazowych, żeby przypadkiem ktoś nie miał wątpliwości o determinacji Fed. Przy czym wcale nie słyszymy komunikatu, że oto problemy inflacyjne najważniejszej gospodarki świata mamy już z głowy. Także szef EBC wyraźnie wyhamował w swoich jednoznacznych sądach na temat konieczności zacieśniania polityki monetarnej. Mało tego, mówi wprost, że na razie żadnych podwyżek stóp nie będzie.

To jest mocny argument dla wielu analityków i ekonomistów, bo francuski jastrząb słynie z dość jednoznacznego podejścia do polityki stóp procentowych. A zatem musi być bardzo źle, albo przynajmniej jest ryzyko, że będzie źle, skoro na razie dalszych podwyżek się nie przewiduje. Co prawda, jest kilka banków w Europie, które stopy dalej podnoszą, ale rzeczywiście takie działanie odbiega od obecnego standardu. Zresztą często jest podyktowane specyficznymi przesłankami.

No, ale mamy oczywiście drugą stronę medalu. Najważniejsze są zmiany na rynku pracy, a dokładnie wynikający z nich wyraźny wzrost wynagrodzeń, połączony ze spadającą dynamiką wydajności pracy. Kilka ostatnich miesięcy wykazywało pogorszenie, ale zdecydowanie najsłabszy pod tym względem był sierpień. Wiadomo, do czego to może doprowadzić. Niektórzy wskazują, że to swego rodzaju nadrabianie zaszłości - w poprzednich latach wzrost wydajności zdecydowanie przewyższał bowiem wzrost płac. Faktem jest jednak, że zagrożenie występuje. W dodatku dalej obserwujemy wysoką dynamikę kredytów, w tym kredytów konsumpcyjnych. Oddziaływanie pierwszych dwóch podwyżek nie było wystarczająco silne. Trudno się jednak dziwić, zważywszy na szybki wzrost wynagrodzeń, co wpływa na zdolność kredytową i wzrost liczby miejsc pracy, co poszerza krąg potencjalnych kredytobiorców. Nie stajemy się na razie poważnie zadłużonym narodem, jednak trend jest silny. I jakby tego było mało, kampania wyborcza prowadzi do znaczącego wzrostu wydatków budżetowych.

Oczywiście, żeby nie było wątpliwości, w kwestiach racjonalizacji czy też reformowania struktury tychże wydatków jakoś posłom brakuje zdecydowania. Nie grozi nam załamanie finansów publicznych, wzrost gospodarczy na razie jest silny, ale w takiej sytuacji powinniśmy dążyć przynajmniej do zrównoważenia kasy państwa, ostatecznie godzić się na deficyt w imię poważnych inwestycji zmniejszających nasz dystans do bogatszych krajów UE.

Argumentów za podwyżkami i przeciw nim jest więcej. Z pewnością większość z nich ma uzasadnienie. W takiej sytuacji chyba rzeczywiście lepiej byłoby poczekać na dalszy rozwój sytuacji, szczególnie tej międzynarodowej. Faktycznie wydaje się, że problemy pojedynczego, acz ważnego, rynku finansowego nie powinny mieć kolosalnego wpływu na gospodarkę. Tym bardziej że nie zostały one wywołane jej stanem. Niemniej jednak kilka miesięcy zwłoki w ewentualnym dalszym zacieśnianiu polityki monetarnej nie powinno mieć poważnych negatywnych skutków. A w razie niekorzystnego rozwoju sytuacji w gospodarce światowej ograniczymy jego wpływ na wzrost gospodarczy w Polsce.

Główny ekonomista Dexus Partners

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy