Niemcy dołączają do kolejki państw, łakomym okiem spoglądających na ropę i gaz z Azji Środkowej. Czterodniową wizytę w Azerbejdżanie i Kazachstanie rozpoczął niemiecki minister gospodarki Michael Glos.
Jeszcze wczoraj minister, któremu towarzyszy delegacja złożona z przedstawicieli największych niemieckich firm energetycznych, miał się spotkać z premierem Kazachstanu Kerimem Masimowem. Natomiast na jutro jest zaplanowane spotkanie z prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem.
- Jesteśmy bardzo mocno zainteresowani dywersyfikacją źródeł dostaw surowców energetycznych do Niemiec - stwierdził Glos na konferencji z władzami i biznesmenami w Astanie, stolicy Kazachstanu.
Niemcy sporą część surowców czerpią z Rosji - jedną trzecią zużywanej ropy naftowej i 42 proc. gazu. Kraje bardzo blisko ze sobą współpracują, m.in. przy budowie gazociągu na dnie Bałtyku, który ma je połączyć. Dlatego zwrot w kierunku byłych republik radzieckich w Azji Środkowej może dziwić. Mimo to ekonomiści popierają zabiegi rządu. - Zmniejszenie zależności od Rosji ma sens polityczny i ekonomiczny - uważa Claudia Kemfert z instytutu DIW.
Z władzami Azerbejdżanu i Kazachstanu próbuje się dogadywać Władimir Putin, prezydent Rosji, która na razie bierze najwięcej tamtejszych surowców. Oko na Azję Środkową mają także m.in. Włosi, Austriacy, a także Polacy i inne kraje naszego regionu.