Zainteresowanie rynkiem telewizyjnym w Europie Środkowo-Wschodniej deklaruje zarejestrowany na Bermudach operator telewizyjny. W krajach, w których jest już obecny, uruchomi nowe kanały, ale na tym nie kończy. Wejście do Polski jest mimo wszystko mało prawdopodobne, ze względu na dużą koncentrację branży.
Michael Garin, dyrektor generalny notowanego na Nasdaq i giełdzie praskiej Central European Media Enterprises (CME) zadeklarował, że celem jest uruchomienie tylu programów, na ile zezwolą krajowe urzędy regulujące rynek. Każdy z nich będzie też musiał przyciągnąć odpowiednią liczbę reklamodawców. Strategii tej nie da się zrealizować bez zakupów funkcjonujących już stacji telewizyjnych. Dlatego firma bardzo intensywnie "przeczesuje" rynki inne niż Czechy, Słowacja, Ukraina, Rumunia, Słowenia i Chorwacja, w których działa od lat. Wiadomo, że nadal interesuje się też Polską. Gdyby udało się wejść na nasz rynek, bardzo prawdopodobna byłaby emisja akcji i debiut na GPW, o czym "Parkiet" już pisał. Kłopot w tym, że CME nie udało się znaleźć kandydata do przejęcia.
Garin jest dobrej myśli. - Nie będzie żadnej sprzedaży w regionie, w sprawie której by się z nami nie kontaktowano - powiedział. Jako element realizacji planu wdrażania na innych rynkach modelu rumuńskiego (wiele kanałów na jednej platformie), firma przejęła 60 proc. udziałów ukraińskiej stacji Studio 1+1.
ZF. ro, bloomberg