Na początku piątkowych notowań w Nowym Jorku cena miedzi zaczęła rosnąć, co mogło przerwać jej spadek trwający trzy poprzednie dni. Nie uchroniło to jednak tego surowca przed drugim z rzędu spadkowym tygodniem. Miedź taniała przede wszystkim dlatego, że systematycznie rosną jej zapasy monitorowane przez Londyńską Giełdę Metali. W piątek zwiększyły się one o kolejne 1200 ton, czyli 0,8 proc., do 148,95 tys. ton. Od początku października wzrosły aż o 36 proc. Taki wzrost zapasów nie może już być dziełem przypadku, a wymownie świadczy o spadku popytu na miedź. Zwłaszcza że zapasy te wzrosły przede wszystkim w składach LME w Korei Południowej, a więc zlokalizowanych najbliżej Chin, które zużywają najwięcej tego metalu. Powołując się na słabnący popyt, analityk z londyńskiego biura UBS Robin Bhar przewiduje nawet, że w ciągu miesiąca miedź stanieje do 7500 USD za tonę. Z tym popytem nie jest jednak chyba tak źle, bo spółka Aluminium Corp. of China poinformowała, że chce kupić za granicą więcej kopalni miedzi, by zaspokoić wciąż zwiększające się zapotrzebowanie w kraju. Przyczyną przejściowego wzrostu cen miedzi był spadający kurs dolara. Amerykańska waluta już w czwartek była rekordowo tania w stosunku do euro. To zwiększyło popyt na miedź ze strony inwestorów dysponujących innymi walutami. Pod koniec piątkowych notowań tona miedzi z dostawą za trzy miesiące kosztowała w Londynie 7835 USD, o 25 USD mniej, niż na zamknięciu dzień wcześniej. Na koniec minionego tygodnia kontrakty te kosztowały po 8065 USD za tonę.
PARKIET