Wspólnotowa dyrektywa o rynkach instrumentów finansowych (MiFID) zacznie w pełni obowiązywać w Polsce prawdopodobnie w trzecim kwartale przyszłego roku. Wtedy też każdy podmiot, który doradza w zakresie instrumentów finansowych (m.in. jednostek funduszy), będzie musiał mieć licencję domu maklerskiego. Jeśli działałby bez niej, naraziłby się na nawet 5 mln zł kary.
Firma, która chce otrzymać licencję domu maklerskiego na doradztwo inwestycyjne, musi jednak jeszcze przed złożeniem w KNF wniosku w tej sprawie zatrudniać przynajmniej jednego licencjonowanego doradcę. Może być makler, który zdał egzamin uzupełniający z doradztwa inwestycyjnego.
Podmiotów bez licencji, które sprzedają jednostki funduszy i doradzają w tym zakresie, jest 166, w tym 103 banki spółdzielcze. Większość tych banków może zrezygnować z doradztwa (wtedy niepotrzebna jest licencja brokerska). Dodatkowo nieduże podmioty deklarują wolę łączenia się, by sprostać nowym wymaganiom. Licencję doradcy ma jedynie 257 osób, a "rozszerzonego" maklera - 87. Osoby te nie narzekają na brak pracy, a ich wynagrodzenie miesięczne zaczyna się od kilkunastu tysięcy złotych brutto. Można więc spodziewać się, że w przyszłym roku zarobki doradców wzrosną, gdy do boju o nich ruszą pośrednicy finansowi. - Zaproponujemy takie warunki, że na pewno zatrudnimy osobę z licencją - zapewnia Izabela Piecuch, rzecznik Investment Fund Managers.
344
Tyle jest osób z uprawnieniami doradcy inwestycyjnego