Polska ma jeszcze szansę na uniknięcie kryzysu na rynku kredytowym - uważa profesor Leszek Pawłowicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Jego zdaniem, kierunek, w którym idzie Polska, przypomina sytuację w Stanach Zjednoczonych czy Hiszpanii sprzed załamania na rynkach kredytów hipotecznych.
W opinii profesora Pawłowicza, źródłem obecnego kryzysu kredytowego w Stanach Zjednoczonych i niektórych krajach UE był mechanizm, który generował błędne przesłanki w kwestii ryzyka. Ze względu na bardzo dynamiczny wzrost cen nieruchomości banki chętnie udzielały kredytów zabezpieczanych hipotekami. Rosła bowiem wartość zabezpieczeń.
Drożejące mieszkania skłaniały potencjalnych klientów do tego, żeby jak najszybciej dokonywać zakupu (zanim cena będzie jeszcze wyższa), a banki - do łagodzenia polityki udzielania kredytów (bo przecież wartość zabezpieczenia rośnie). Dodatkowo do sprzedaży kredytów zostały włączone instytucje zewnętrzne (głównie doradcy finansowi), wynagradzane prowizyjnie za wartość sprzedanych kredytów i nie obciążone bezpośrednio wynikającym z tego ryzykiem.
- Jeżeli potencjalny klient nie miał wystarczającej zdolności kredytowej na to, żeby otrzymać pożyczkę, to doradca może zalecić mu włączenie do kredytu rodziców. Dzięki temu pracownik firmy doradczej otrzymuje wynagrodzenie za sprzedany produkt, a klient - kredyt, na który go nie stać - wyjaśnia Pawłowicz.
Niebezpieczeństwo pojawia się w chwili, gdy ceny nieruchomości zaczynają spadać. Wtedy obniża się wartość zabezpieczeń, banki podnoszą oprocentowanie pożyczek, a klienci zaczynają mieć problemy ze spłacaniem rat kredytowych.