Inny popularny japoński indeks, Nikkei 225, obejmujący akcje 225 największych giełdowych firm, zachowuje się minimalnie lepiej. Po wczorajszej zwyżce o 0,3 proc. (Topix spadł o 0,1 proc.) jest oddalony od tegorocznego szczytu o 18,3 proc.
Analitycy nie są najlepszej myśli, jeśli chodzi o przyszłą koniunkturę na tokijskiej giełdzie. Potencjał rozwoju tamtejszych spółek - a co za tym idzie, także wzrostu cen ich akcji - został znacznie ograniczony ze względu na kłopoty gospodarcze w Stanach Zjednoczonych, które są najważniejszym odbiorcą japońskich produktów. Zagrożeniem jest wzrost notowań jena nie tylko do dolara, ale też do innych głównych walut (utrudnia to życie eksporterom), a także rekordowe notowania ropy naftowej.
Japoński rząd pod koniec października obniżył przewidywania dotyczące rozwoju krajowej gospodarki w przyszłym roku do 1,8 proc., chociaż wcześniej spodziewał się wzrostu o 2,1 proc.
- Perspektywy dotyczące wyników spółek w drugiej połowie roku nie są najlepsze, między innymi przez słabe prognozy dotyczące zakupów gwiazdkowych oraz obawy dotyczące gospodarki USA i rynku walutowego - wskazuje Yoshihisa Okamoto z Mizuho Asset Management w Tokio, cytowany przez Bloomberga. - A bez perspektywy wzrostu zysków nie ma mowy o powrocie do kupowania akcji - dodaje analityk.
Cóż z tego, że akcje tanie
W takiej sytuacji niewiele znaczy fakt, że - zwłaszcza po ostatnich spadkach - wyceny japońskich akcji nie są wygórowane. Wskaźnik cena/zysk dla papierów wchodzących w skład indeksu Topix wynosi teraz 17,5 i jest dwa razy niższy od średniej z ostatnich czterech lat. Stał się z grubsza równy C/Z dla spółek z indeksu S&P 500 (który wynosi 17,7), chociaż przez lata japońskie akcje były wyceniane ze wskaźnikiem znacznie wyższym niż amerykańskie i inwestorzy mimo to je kupowali.