Słaby dolar zahamuje wzrost w Azji

Słabnięcie dolara nigdzie na świecie nie jest przyjmowane obojętnie. To szczególny problem dla gospodarek państw Dalekiego Wschodu, który może mieć wpływ na notowania na ich giełdach

Publikacja: 24.11.2007 09:27

Największe znaczenie zmiany w relacji kursów walutowych mają dla tych krajów, których gospodarka jest najbardziej uzależniona od eksportu. Gwałtowna deprecjacja dolara oznaczałaby zahamowanie wzrostu gospodarczego wielu krajów azjatyckich, dla których Stany Zjednoczone są największym rynkiem eksportowym. Skutkiem załamania koniunktury byłyby niewątpliwie spadki na tamtejszych giełdach. Mimo to waluty wielu azjatyckich państw, od indyjskiej rupii po chińskiego juana, umacniają się ostatnio w rekordowym tempie. Banki centralne tych krajów próbują w ten sposób ograniczyć wzrost inflacji.

Kurs indyjskiej rupii do dolara umocnił się w tym roku o 12 proc., najbardziej od co najmniej 1974 r. Kurs juana wzrósł o prawie 5 proc., najbardziej od czasu, gdy chińskie władze zrezygnowały ze ścisłego powiązania tej waluty z amerykańskim dolarem. I wreszcie singapurski dolar jest notowany najwyżej od 10 lat - 1,4610 za USD - po największym miesięcznym wzroście kursu od 2001 r.

Zmniejszyć koszty importu

Pozwalając swoim walutom na szybsze umacnianie się, kraje azjatyckie próbują zmniejszyć koszty importowanego węgla, rudy żelaza czy pszenicy, niezbędnych czynników ich szybkiego rozwoju gospodarczego, których ceny denominowane są w dolarach. Inflacja stwarza bowiem ryzyko, że produkowane przez nie towary staną się zbyt drogie. W Chinach ceny konsumpcyjne wzrosły w sierpniu o 6,5 proc., najbardziej od 1997 r. W Singapurze w sierpniu inflacja osiągnęła poziom najwyższy od 12 lat, a w Indiach jest w tym roku największa od 2005 r. W styczniu wynosiła 6,7 proc., we wrześniu udało się ją zdusić do 3,4 proc., właśnie dzięki umocnieniu rupii, ale do końca roku finansowego, a więc do marca przyszłego roku może, zdaniem analityków, wzrosnąć do 5 proc.

Azjatyckie banki centralne zdają sobie sprawę, że podnoszenie stóp procentowych i emitowanie obligacji skarbowych nie wystarczą już do wchłonięcia z rynku gotówki, której nadmiar powoduje wzrost płac i napędza inflację. Zdecydowały się więc na umacnianie kursów walut między innymi poprzez ograniczenie zakupów dolarów.

Ludowy Bank Chin podnosił stopy procentowe pięć razy w tym roku, a Bank Rezerw Indii siedem razy w ciągu minionych dwóch lat. Podaż pieniądza w Chinach w minionym kwartale wzrosła o ponad 18 proc. Średnia płaca w Indiach jest w tym roku o 14,5 proc. wyższa niż przed rokiem, co oznacza najszybszy wzrost w Azji i to już drugi rok z rzędu. Aprecjacja waluty hamuje wzrost inflacji i zmniejsza koszty interwencji banków centralnych.

Goldman Sachs w najnowszym raporcie podniósł prognozy dla sześciu walut azjatyckich. Na przykład kurs filipińskiego peso ma wzrosnąć o 6 proc. w ciągu roku. Z kolei Morgan Stanley spodziewa się, że singapurski dolar umocni się w tym okresie o 11 proc., do 1,30 za USD.

Nie dopuścić do zbytniego

osłabienia dolara

Banki centralne w krajach rozwijających się silną walutą bronią się przed nadmierną inflacją, ale nie mogą sobie też pozwolić na zbytnie osłabienie dolara, by nie narażać swoich eksporterów na pogorszenie wyników finansowych. Poza tym większość rezerw dewizowych trzymają w dolarach, co zwłaszcza w przypadku Chin, mających ponad 1,43 bln USD rezerw, jest problemem niezwykle poważnym. Instrumenty rynku pieniężnego nie zawsze są w tym przypadku wystarczające, bo albo są zbyt subtelne, albo powodują różnorakie konsekwencje. A chodzi po prostu o to, by chronić miejscowe waluty przed agresywnymi działaniami międzynarodowych spekulantów grających na spadek kursu dolara.

I tak na przykład centralny bank Indii stworzył biurokratyczną dżunglę, by ograniczyć spekulacyjne operacje zagranicznych funduszy rynku pieniężnego. Bank Korei dokładnie sprawdza transakcje kontraktami terminowymi na walutę, by zapobiec nadmiernemu umocnieniu kursu wona, który już jest najsilniejszy od 10 lat. Podobne działania podejmowane są zresztą nie tylko w Azji. W Kolumbii międzynarodowi inwestorzy, kupując tamtejsze akcje i obligacje, muszą 40 proc. zostawić w formie półrocznego depozytu w Banco de la Republica.

Największe emocje, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej, budzi oczywiście kształtowanie się kursu juana. Chińska waluta odnotowała w październiku największy miesięczny wzrost i jej kurs po raz pierwszy spadł poniżej 7,5 juana za dolara. W piątek przebił kolejną barierę i za dolara płacono już mniej niż 7,4 juana. Jej kurs jest zatem najwyższy od lipca 2005 r., kiedy władze w Pekinie zdecydowały się na rezygnację ze ścisłego powiązania kursu juana z amerykańskim dolarem. Przy czym zaledwie miesiąc potrzebował juan do umocnienia się z 7,5 do 7,4 za dolara. Aprecjacja o poprzednie 0,1 juana trwała trzy miesiące. Grupa Siedmiu, najbardziej uprzemysłowione państwa na świecie, wzywa Chiny do przyspieszenia tempa aprecjacji waluty, gdyż w jej zaniżonym kursie upatrują głównej przyczyny gigantycznej nadwyżki handlowej Chin. W tym roku wzrośnie ona prawdopodobnie do 300 mld USD z niecałych 180 mld USD w 2006 r.

W sumie od czasu częściowego uwolnienia kursu juan umocnił się w stosunku do dolara o prawie 11 proc. Jeśli jego aprecjacja będzie przebiegała w dotychczasowym tempie, to pod koniec przyszłego roku przełamana ma być bariera 7 juanów za dolara. Wobec ciągłych ponagleń ze strony największych partnerów handlowych Chin nie można jednak wykluczyć przyspieszenia tego tempa. Stany Zjednoczone od lat, a ostatnio coraz częściej również Unia Europejska wyrażają pogląd, że kurs chińskiej waluty wciąż jest sztucznie zaniżany, co uniemożliwia zmniejszenie nierównowagi w wymianie handlowej i przyczynia się do likwidacji miejsc pracy w przemyśle Stanów Zjednoczonych i Unii. Jeśli te pretensje w końcu odniosą skutek, to juan stanie się łakomym kąskiem dla inwestorów.

Jim Rogers, szef Beeland Interests Inc. i dawny partner George?a Sorosa, powiedział na spotkaniu z inwestorami w Amsterdamie, że w ciągu najbliższej dekady kurs juana może wzrosnąć aż czterokrotnie. - To jest teraz najlepsza waluta do kupowania - powiedział Rogers i dodał, że wszystkie swoje dolarowe aktywa przeniósł na juany. Jego zdaniem - Chiny stają się najważniejszym krajem XXI wieku -.

Według chińskiej gazety "Market News International", w tamtejszej Krajowej Komisji Rozwoju i Reform, centralnym urzędzie planistycznym, opracowano już dokument zalecający jednorazową aprecjację juana o 20 proc. i późniejsze utrzymywanie nowego kursu na stabilnym poziomie. Zmniejszyłoby to rynkowe zawirowania powodowane od czasu do czasu oczekiwaniem na kolejne decyzje stopniowo umacniające walutę. Na razie stanowisko chińskiego banku centralnego nie zmienia się w tej kwestii. Jego wiceprezes Wu Xiaoling na niedawnej konferencji w Waszyngtonie zapewniał, że zmiany kursu walutowego zmierzają w odpowiednim kierunku i - w końcu inne rządy będą zadowolone.

Amerykański sekretarz skarbu Henry Paulson nie kryje jednak zniecierpliwienia i uważa, że w krótkim okresie Chiny powinny zdecydować się na szybsze umocnienie juana i pozwolić na ustalenie przez rynki właściwej wartości tej waluty w średnim okresie.

Próby chłodzenia

Pozostawienie rynkowi kwestii wyceny chińskiej waluty wydaje się jedynym skutecznym sposobem, bo dotychczasowe starania pekińskich władz nie dały rezultatów oczekiwanych przez największych partnerów handlowych Chin.

Nie pomogło pięć podwyżek stóp procentowych dokonanych w tym roku, nie ograniczyło w wystarczającym stopniu podaży pieniądza dziewięciokrotne zwiększanie przez bank centralny rezerw obowiązkowych banków komercyjnych. Żadne z tych posunięć nie zdołało w istotny sposób przyhamować tempa wzrostu chińskiej gospodarki.

W trzecim kwartale chiński PKB wzrósł o 11,5 proc., a więc nieco wolniej od 11,9 proc. w poprzednich trzech miesiącach, ale od początku roku tempo wzrostu przekracza tam barierę 11 proc. I cały rok ma się zakończyć wzrostem PKB o 11,5 proc., według najnowszych prognoz Krajowej Komisji Rozwoju i Reform, centralnego organu planistycznego Chin.

Tak szybki wzrost ma w dodatku coraz bardziej intensywny charakter, co powoduje, że już nie tylko Stany Zjednoczone skarżą się na przenoszenie do Chin miejsc pracy. Także ich najbliżsi sąsiedzi. Chiny stopniowo zmniejszają bowiem uzależnienie od importu z innych krajów azjatyckich towarów o wyższym stopniu przetworzenia i dóbr inwestycyjnych, bo same produkują to, co do niedawna kupowały za granicą.

W rezultacie np. w Singapurze w minionych 2 latach straciło pracę ponad 13,5 tysiąca zatrudnionych w przemyśle elektronicznym. Toshiba, największy japoński producent półprzewodników, przeniósł produkcję notebooków do Chin z Filipin, powodując spadek eksportu tego kraju o miliard dolarów rocznie. Ta tendencja będzie się nasilać. Nie pozostawił co do tego złudzeń prezydent Chin Hu Jintao, podkreślając na niedawnym zjeździe rządzącej partii komunistycznej, że jej celem pozostaje przekształcenie fabryk ze zwykłych montowni finalnych produktów w zakłady projektujące i wytwarzające zaawansowane technologicznie towary. Jeszcze 15 lat temu Chiny były w stanie wyprodukować nie więcej niż 30 proc. części i podzespołów finalnego wyrobu, teraz ich udział sięga 80-90 proc.

Droga ropa i dobra koniunktura wywierają presję inflacyjnąAzjatyckie giełdy mimo ostatniego pogorszenia koniunktury i tak w ostatnich trzech miesiącach wypadają znakomicie na tle rynków z innych części świata. Kroku dorównują im jedynie mniej liczące się giełdy państw eksporterów ropy naftowej. Bilans ostatnich trzech miesięcy giełdy w Indiach to 33 proc. wzrostu, najwięcej na świecie. Jednocześnie rynek akcji największej gospodarki azjatyckiej, czyli japońskiej, odnotował w tym samym czasie około 9-proc. spadek. Znajdujemy tu odzwierciedlenie globalnej tendencji, gdzie znów rynki wschodzące biją na głowę pod względem tempa wzrostu cen akcji rynki rozwinięte. Zwracała uwagę dysproporcja zachowań kursów walut w Azji i na innych rynkach wschodzących względem dolara. W ostatnich trzech miesiącach znacznie wyhamowała zwyżka walut azjatyckich - dolar hongkoński zyskał do dolara 0,4 proc., koreański won 1,5 proc., a tajwański dolar 2 proc. W tym samym czasie złoty poszedł w górę wobec amerykańskiej waluty o blisko 14 proc., czeska korona o 13 proc., a brazylijski real o 12 proc. Dysproporcje wynikają nie tylko z różnej polityki kursowej, ale także z reakcji gospodarek na drożejącą ropę naftową. Państwa azjatyckie jako importerzy tego surowca są tradycyjnie wrażliwe na tę kwestię. Sprawa jest tym bardziej istotna, że z każdym miesiącem pojawia się coraz większa presja inflacyjna. W październiku wzrost cen w Korei wyniósł 3 proc., w Hongkongu 3,2 proc., w Indonezji 6,9 proc., w Singapurze 3,6 proc. W Indiach we wrześniu było to 5,7 proc. Coraz częstsze są obawy przed przegrzaniem się azjatyckich gospodarek, objawiające się nadmierną presją inflacyjną. Aby jej przeciwdziałać, banki centralne muszą podejmować radykalne działania, które mogą skutkować osłabieniem koniunktury gospodarczej. Ta i tak jest narażona ze względu na umocnienie walut wobec dolara. To obecnie jeden z największych czynników ryzyka, przed jakimi stoją giełdy w Azji. Ma to również znaczenie z punktu widzenia kondycji wszystkich emerging markets, na których atmosfera w bardzo dużym stopniu była kształtowana przez wydarzenia w Azji. To na giełdy tego regionu napłynęła większość z przeszło 35 mld USD, jakie trafiły w tym roku do funduszy inwestycyjnych specjalizujących się w lokowaniu na emerging markets. Był to dodatkowy czynnik wspierający kursy azjatyckich walut. Pierwsza połowa listopada upłynęła natomiast pod znakiem wycofywania środków z funduszy inwestujących w Azji. W niektórych gospodarkach, jak na przykład indyjskiej, już teraz widać negatywne efekty zacieśniania polityki monetarnej. Dynamika produkcji przemysłowej zwolniła z około 15 proc. w marcu br. do 6,4 proc. we wrześniu.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy