Czwarta już w ciągu kilku lat próba stworzenia największego banku w Portugalii nie powiodła się. Banco Comercial Portugues (właściciel polskiego Banku Millennium) i Banco BPI zakończyły przyjacielskie negocjacje, co oznacza powrót do dawnej konkurencji.

Obaj rywale rozmawiali od trzech tygodni i wszystko zdawało się zmierzać w dobrym kierunku. Nie wiadomo, co ostatecznie nie pozwoliło na porozumienie, ale z informacji, które przeciekły do mediów, wynika, że nie udało się uzgodnić kwestii całkiem podstawowych: ceny, jaką akcjonariusze BCP mieli otrzymać od mniejszego partnera, oraz podziału władzy w nowej firmie. Najprawdopodobniej oznacza to, że zarząd BPI, kierowany przez Fernando Ulricha, nie zdecydował się zaoferować więcej niż dwie własne akcje w zamian za jedną BCP.

Na wieść o fiasku negocjacji kursy akcji obu spółek zareagowały odmiennie. Walory BPI zyskały na wczorajszym otwarciu 2,2 proc., a BCP - straciły 3,5 proc. Ceny poruszały się zatem w kierunkach przeciwnych niż w ubiegłych tygodniach. Może to świadczyć o tym, że dużej części mniejszych akcjonariuszy BPI nie przypadły do gustu plany połączenia ze znacznie większym konkurentem. Paradoksalnie głównymi promotorami fuzji byli nie Portugalczycy, a Hiszpanie: La Caixa jako akcjonariusz BPI i Banco Sabadell po stronie BCP.

Rozmowy rozpoczęto po tym, jak w październiku BCP odrzucił ofertę połączenia złożoną przez BPI. Wartość rynkowa obu banków to, odpowiednio, 11,1 mld i 4,4 mld euro.