Getin Holding, właściciel Noble Banku, Getin Banku i pośrednika Open Finance, zarabia głównie na kredytach. W obliczu gwałtownego wzrostu kosztów finansowania na rynku międzybankowym pieniądze na akcję kredytową pozyskuje od ludności, biorąc udział w wojnie depozytowej. Ujemne marże na lokatach biją w rentowność banków.
- Na dzień dzisiejszy saldo depozytów ogółem pozostaje na podobnym poziomie (co na koniec marca), ale jednocześnie pamiętajmy, że rosła nam sprzedaż kredytów. Większość detalicznych depozytów terminowych zbieramy na ujemnej marży, powyżej WIBOR-u, jak prawie wszyscy na rynku - powiedział w wywiadzie dla Reutera Krzysztof Rosiński.
Na koniec kwartału saldo depozytów holdingu wyniosło niemal 25 miliardów złotych. Mimo kłopotów sektora bankowego z pozyskaniem finansowania, dopłacający jak inne banki do lokat Getin wypracował 103 miliony złotych zysku netto. W dużej mierze dzięki kredytom. Te jednak w warunkach osłabienia wzrostu gospodarczego stają się bardziej ryzykowne.
- Wzrost odpisów w całym sektorze dotyka także Getin Holding. Szkodowość w kredytach hipotecznych jest nadal na niskim poziomie, trochę gorzej wygląda sytuacja w segmencie pożyczek gotówkowych i kart kredytowych – tych ostatnich wydaliśmy jednak stosunkowo niewiele - stwierdził Rosiński.
- Istnieje ryzyko dalszego pogarszania się jakości portfela kredytowego z powodów makroekonomicznych. Wzrost bezrobocia przełoży się zarówno na segment detaliczny jak i korporacyjny. Firmy będą musiały stawić czoła zmniejszonemu popytowi ze strony klientów indywidualnych, a to może być sprzężenie zwrotne dla gospodarki - sądzi prezes.