Raport EBOR
Polskie przepisy regulujące funkcjonowanie rynku papierów wartościowych są obecnie bliskie norm międzynarodowych i w większości dostosowane do dyrektyw Unii Europejskiej. Mimo systematycznego rozwoju, rynek ten jest nadal niewielki, wartość spółek giełdowych bowiem wynosi niecałe 10% PKB, a ubiegłoroczne oferty publiczne pozyskały w sumie ok. 1% PKB. Poza tym w obrocie na rynku publicznym nie ma w ogóle obligacji podmiotów gospodarczych, a obligacji municypalnych jest zaledwie kilka.Taką ocenę zawiera najnowsza edycja publikowanego co roku przez Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju raportu o procesach przemian na drodze do gospodarki rynkowej i demokracji w krajach będących przedmiotem jego działania (Transition Report 1998). Stwierdza się w nim m.in., że rozpoczęcie negocjacji w sprawie przystąpienia do UE nadały nowy rozmach reformom strukturalnym, ale spełnienie wymogów wynikających z dyrektyw Unii, zwłaszcza w dziedzinie infrastruktury, będzie wymagało dużych inwestycji (wg Banku Światowego, na sumę 6,6 mld USD).Ambicje i oporyNowy rząd - czytamy w raporcie EBOR - ma ambitne plany co do prywatyzacji wielkich przedsiębiorstw, ale dotychczas wdrożenie ich postępuje powoli. Pierwszeństwo przyznaje się restrukturyzacji trudnych gałęzi: górnictwa, hutnictwa i rolnictwa, ale proponowane działania napotkały opory. Podkreślono, że w rękach państwa znajdują się nadal przedsiębiorstwa, których wartość księgowa stanowi ok. 1/3 PKB, a wiele z nich należy właśnie do tych gałęzi (zaliczono do nich oprócz wyżej wymienionych także przemysł zbrojeniowy, chemiczny i stoczniowy), które drenują budżet i które będą również głównym przedmiotem rokowań z Unią.Postęp, ale nie wszędzieBanki z jednej strony pochwalono za wyczyszczenie portfeli kredytów w sytuacji nieregularnej, z drugiej jednak stwierdzono, że dalszy postęp jest utrudniony przez powolne tempo i ograniczenia stawiane wejściu na rynek obcych banków i konkurencji z ich strony. Zakończenie restrukturyzacji i prywatyzacji banków zwiększyłoby konkurencję w owym sektorze i jego wydajność. Dowodem braku gałęziowej wydajności jest, wg EBOR, powolne tempo dostosowywania przez banki oprocentowania kredytów do zmian poziomu stóp wprowadzanych przez NBP.Również i w przypadku banków wypomniano rządowi, że nadal utrzymuje duże udziały w PKO BP i BGŻ, "których sanacji i prywatyzacji w bezpośredniej przyszłości nie planuje się, choć oba wymagają rozległej restrukturyzacji". Za interesujący przykład pogodzenia różnych interesów uznano prywatyzację Banku Handlowego.OstrzeżenieO ile Polska i inne kraje środkowej Europy zbierają w raporcie EBOR pochwały z racji wysokiego tempa wzrostu gospodarczego i względnie sprawnie funkcjonujących demokratycznych systemów politycznych, o tyle generalnie jego lektura wywiera bardzo przygnębiające wrażenie, bowiem wskazuje się w nim, że kraje środkowoeuropejskie są raczej wyjątkiem od reguły, natomiast na większości pozostałego obszaru działania EBOR nędza, bezprawie i korupcja wzmacniają się nawzajem. Szczególnie ostre sądy wyrażono pod adresem Rosji, gdzie politycy, jak stwierdzono, nie palą się do wyraźnego zarysowania granic między tym, co prywatne a tym, co publiczne. Dostało się również inwestorom, którzy ogarnięci "owczym pędem" dali się nabrać na kolejny "bąbel".Raport ten ostrzega, że próby usunięcia deformacji, jakie we wstępnych etapach reform "często przynosiły wielkie korzyści małym grupom, nakładając koszty na resztę społeczeństwa", spotkają się z zaciekłym oporem ze strony owych beneficjentów, którzy potrafili zawładnąć procesem politycznym i powstrzymują dalsze reformy. Problemy nowego etapu przemian - stwierdza się w raporcie - wymagają odgrywania znacznie bardziej konstruktywnej roli przez państwo, które musi nie tylko tworzyć instytucje wspomagające funkcjonowanie rynku, ale zapewnić też aprobatę i posłuch dla nowych reguł.Wątek politycznyRaport EBOR dotyka kwestii splotu interesów na samym Zachodzie, który sprawił, że aż do chwili gdy zachodnie banki same straciły miliardy na lokatach w Rosji, na wypaczenia te przymykano oczy. O ile jednak piętnuje się w nim zaślepienie ze strony inwestorów, zwłaszcza po ponownym wyborze Jelcyna na stanowisko prezydenta Rosji, o tyle nie dotyka on politycznego wątku owego procesu (wg brytyjskiego "Guardiana", sprowadzającego się do popierania Jelcyna przez Waszyngton właśnie dlatego, że to on zniszczył rosyjską mocarstwowość; innej ilustracji tego zjawiska dostarczyło iście królewskie przyjęcie zgotowane zarówno w Waszyngtonie, jak i w Londynie politykowi o tak antydemokratycznym rodowodzie, jak prezydent Azerbejdżanu Alijew). Liczenie przez polityków na to, że napięcia wywołane przez owe deformacje rozładują się bez większego iskrzenia, może jednak okazać się równie nadmiernym optymizmem, jaki wcześniej wykazali inwestorzy (wg EBOR, w stosunku do 1989 r. poziom PKB w 1998 r. wynosi w Rosji 55%, a choć na Białorusi - 75%, to na Ukrainie 37%, co wskazuje, że dla ościennej Polski nie jest to problem czysto akademicki, tak jak nie jest nim głód wśród 300 tys. rosyjskich żołnierzy w Kaliningradzie).Jako że działalność EBOR obserwuję od jego początków, dzisiejsze "odkrycie", że rosyjski rynek kapitałowy był czekającym na pęknięcie bąblem, przypomina mi pasję, z jaką pierwszy prezes EBOR Jacques Attali - "utrącony" następnie przez Amerykanów i Brytyjczyków pod pretekstem wystawnego trybu życia na koszt banku (w istocie chodziło o konflikt w sprawie nisko oprocentowanych kredytów dla krajów WNP) - nawoływał, że naczelnym priorytetem w reformach w Rosji musi być decydujący o zdrowiu państwa system podatkowy. Zważywszy że czołowe banki świata, w tym, oczywiście, i amerykańskie, straciły obecnie w Rosji po 1-3 mld USD, trudno powstrzymać mi się od refleksji, że kupienie Attaliemu trzech dyspozycyjnych odrzutowców zamiast jednego i pilne słuchanie jego ostrzeżeń byłoby o kilka zer tańsze.
MARIUSZ KUKLIŃSKI (Londyn)