Co dziesiąty Polak pracuje "gdzieś jeszcze"
W sierpniu 1998 r. ponad 1,4 miliona Polaków pracowało w więcej niż w jednym miejscu. Maleje zatrudnienie w rolnictwie, rośnie w przemyśle, a przede wszystkim w usługach. W sektorze prywatnym pracuje się dłużej i wydajniej, ale za to... mniej zarabia.GUS dokładne informacje o losach zawodowych Polaków zdobywa przeprowadzając Badanie Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL). Raz na kwartał ankieterzy "odpytują" 22 tysiące gospodarstw domowych. Sierpniową stopę bezrobocia obliczono tą metodą na 10,3%, choć wskaźnik oficjalny wyniósł wówczas 9,5% (w październiku 1998 r. - 9,7%). Rok wcześniej (w sierpniu 1997 r.) BAEL-owska stopa bezrobocia wyniosła 10,7% (oficjalna była wyższa - 11%).Więcej biernychChoć stopa bezrobocia w ciągu roku zmalała, to zmniejszył się również współczynnik aktywności zawodowej ludności, z 58,3% do 57,9%. Stało się tak, gdyż o 275 tys. osób zwiększyła się liczba biernych zawodowo. W tej chwili ludzi aktywnych (czyli pracujących lub chcących pracować) mamy w Polsce prawie 17,4 mln, a biernych (nie mogących bądź nie chcących się zatrudniać) - przeszło 12,6 mln. W tej liczbie mieszczą się zarówno ci, którzy po długim okresie pozostawania bez zajęcia w ogóle zrezygnowali z ubiegania się o pracę (pytanie, ile jest wśród nich degeneratów społecznych?), a także kobiety, które nie pracują, pozostając na utrzymaniu dobrze zarabiających mężów.Płacowe paradoksyW sierpniu 1998 r. w sektorze prywatnym było zatrudnionych 62,2% ogółu pracujących (o 1,4% więcej niż przed rokiem). Oznacza to, że odsetek pracujących w sektorze publicznym zmalał z 39,2% do 37,8%. W porównaniu z sierpniem 1997 r. liczba pracowników najemnych w firmach prywatnych wzrosła o 465 tysięcy. Sektor publiczny ograniczył liczbę zatrudnionych o 165 tysięcy osób. Odsetek pracujących w rolnictwie zmalał z 21,2% do 19,6%, a w usługach wzrósł z 46,9% do 48,1%.Jak wynika z ankiet wypełnionych przez respondentów GUS-u, w sektorze prywatnym przeciętny tygodniowy czas pracy wynosi 44,7 godziny, a w przedsiębiorstwach państwowych - 42,4 godziny. Praca najbardziej pochłania pracodawców, przeznaczających na nią średnio 53 godziny tygodniowo. Związek między pracowitością i wydajnością pracy a poziomem płac jest w naszej gospodarce ciągle bardzo słaby. W przedsiębiorstwach państwowych do końca września 1998 r. notowano wynik finansowy netto aż o 83% mniejszy niż rok wcześniej, podczas gdy w firmach prywatnych o 6% lepszy. Mimo to w sektorze publicznym płace w okresie styczeń-październik br. były o 19% wyższe. Przeciętne wynagrodzenia w przedsiębiorstwach państwowych są podbijane przez kopalnie węgla kamiennego, w których zarabia się 50% powyżej średniej krajowej.W sierpniu 1998 r. 10% zatrudnionych pracowało w niepełnym wymiarze czasu. Podobna liczba (9,2%) zatrudniała się w więcej niż w jednym miejscu pracy. W grupie 1,4 miliona osób pracujących na co najmniej dwa etaty najwięcej jest mężczyzn mieszkających na wsi, co oznacza, że epoka chłopo-robotników jeszcze się nie skończyła.
JACEK BRZESKI