Bez krawata
Ćwierć wieku temu gospodarka światowa wiła się w konwulsjach, duszona wężowym uściskiem OPEC-u. Naftowi nababowie, którzy przed chwilą przesiedli się z wielbłądów do pozłacanych mercedesów zacierali ręce - niewierni leżeli u stóp wyznawców Allacha.Niewierni pozbierali się jednak do kupy i zapomnieli o państwowym kapitalizmie, Keynes'ie, państwie dobrobytu. Do łask wrócił ekonomiczny konserwatyzm i zdrowy rozsądek. Okazało się nawet, że amerykańskie samochody mogą mniej palić, a te japońskie to jeżdżą praktycznie na powietrze. Co gorsza, prawowierni od nafty nie mieli szczęścia - pod dnem Morza Północnego odkryto bogate złoża ropy i gazu. Szejkowie z pozycji omalże dyktujących warunki światowej ekonomii wrócili na należne im miejsce w szeregu. Skłóceni i pazerni, nawet w ramach OPEC-u nie potrafili się dogadać - nadpodaż surowca (potrzebujemy więcej dolarów!) spowodowała dalszy spadek jego ceny.W tych dniach padł swoisty rekord - ropa jest najtańsza od 25 lat!Ucieszyłem się - to znaczy, że w Polsce potanieją paliwa, a konkretnie benzyna, której mój nieco przechodzony polonez sobie nie żałuje. Natychmiast jednak zadałem sobie pytanie: dlaczego, jeśli ropa tanieje już od dłuższego czasu, to w Polsce paliwa nie, a wręcz przeciwnie, drożeją? Skąd ten absurd? A może to nie absurd? Przecież od końca '96 r. do końca '97 ropa staniała prawie dwukrotnie! Do tego ostatni dramatyczny wręcz spadek. Oświecił mnie prezes Krajowej Izby Paliw Płynnych. Otóż, w naszym kraju paliwa tanieć nie będą. Sprawę załatwia funkcjonujący system podatkowy. Ministerstwo Finansów za pomocą stale podnoszonego podatku akcyzowego niweluje każdą obniżkę ceny ropy, podstawowego surowca do produkcji paliw. Tak działo się w ciągu całego bieżącego roku i nic nie wskazuje na to, by coś się w tej kwestii zmieniło w przyszłym - apetyty fiskalne administracji są olbrzymie. Sytuację pogarsza faktyczna monopolizacja rynku producenta. W ten sposób docieramy do swoistej ekonomicznej paranoi. Gdy ropa tanieje, polski nabywca nic na tym nie zyskuje, natomiast gdy drożeje, traci, co bardziej zrozumiałe. Dzięki temu traci również cała gospodarka, nie mogąc racjonalnie reagować na zmiany cen energii, których składnikiem są ceny paliw ropopochodnych. Koszt energii dzięki temu jest zawsze relatywnie wyższy niż na świecie, z normalnie reagującym rynkiem paliw. Sytuacja ta jest szczególnie bolesna, ponieważ nasza gospodarka jest bardzo energochłonna i zawyżanie cen paliw nakłada na nią dodatkowy ciężar, pogarszając strukturę kosztów i zmniejszając konkurencyjność. To zjawisko powinno nam uświadomić, jak bardzo daleko nam do rynkowej normalności i jak bardzo potrzebne jest wprowadzenie normalnych mechanizmów ekonomicznych.
KRZYSZTOF MIKA