Rzeczywistość składa się z dwu osobnych światów: pospolitego świata szarych spraw i zwykłej krzątaniny oraz tego wyższego, prawie ezoterycznego, w którym oddychają politycy. Ten podział niekiedy jest łamany przez szczególne rzadkie egzemplarze znających codzienność działaczy, lecz każdy z nich to ptak doprawdy rzadki.Wiara w urok władzy jest wśród polityków tyle naiwna co powszechna. Wolą więc oni, nic to dziwnego, przemilczać i nie dostrzegać faktów, które nie pasują im do wyobrażeń o świecie wyborców. Ostatnio OBOP opublikował wyniki badań, z których wynika prawda dla działaczy politycznych smutna: mało kto z ankietowanych pamiętał po wyborach samorządowych, o co tak naprawdę kandydatom do poszczególnych ciał samorządowych chodziło. Precyzyjnie rzecz ujmując, w miesiąc po elekcji 72 proc. wyborców ni cholery nie pamiętało, co obiecywali kandydaci do rad gminnych. Jeszcze bardziej zawodziła pamięć w odniesieniu do kandydatów do rad powiatowych, a całkiem kompromitująca jest pamięć wyborców, gdy chodzi o sejmiki wojewódzkie: 86 procent wyborców nie mogło sobie przypomnieć programu kandydatów.Tak sobie myślę, że obok przykrej strony tego zjawiska, jest i druga, daleko przyjemniejsza: skoro wyborcy nie pamiętają, co im obiecywano, to i rozliczać swoich przedstawicieli nie będą mogli, bo niby z czego? Na wszelki wypadek warto by więc może sprawdzić, co wyborcom w pamięci zostało z kampanii parlamentarnej.Najbardziej aktywni w przypominaniu swoich zobowiązań wyborczych są politycy prawicy, tej bogoojczyźnianej zwłaszcza. W ramach zabiegów o utrzymanie swojego wizerunku zapragnęli ostatnio ograniczyć kapitał zagraniczny w prasie, by polski czytelnik miał czysto polskiego (nie jest jasne, czy etnicznie, czy rasowo, czy jak tam jeszcze ta czystość ma się wyrażać) wydawcę gazety. Tymczasem już po kilku latach obowiązywania takiej właśnie, restrykcyjnej ustawy o telewizji i radiofonii widać, jak takie ograniczenie burząc konkurencję osłabia tych krajowych nadawców, którzy nie mogą mieć więcej, jak 33% kapitału zagranicznego: obcy bowiem nadawcy, amerykańscy i zachodnioeuropejscy nadają spod Londynu przez satelitę. Odbierają krajowcom widzów i, w konsekwencji, pieniądze reklamodawców.W ogóle prawicowi politycy, którzy są też wrażliwi inaczej, poczuli się dotknięci - w imieniu narodu, rzecz jasna - reklamą, w której proponuje się właścicielom samochodów, by zamiast kosztownej lustracji dokonywali bezpłatnego przeglądu aut. Politycy owi żądają tedy, by ambasador państwa, w którym działa ów koncern samochodowy, skarcił producenta za to, że przeszkadza, ośmiesza, naraża na szwank i osłabia. Wyobrażam sobie, że jeśli ambasador nie weźmie pod uwagę owego démarche, jeżeli zlekceważy tak naruszoną godność narodu, to oni sami jakoś ukarzą koncern. Mogą na przykład wychłostać auto produkcji tej firmy. Skutkiem będzie, tak jak wtedy gdy manifestujący rolnicy wychłostali kukłę wicepremiera, rozbawienie gawiedzi.Swoiste poczucie racji stanu i godności narodowej kazało tym samym politykom głosować w Sejmie przeciwko adhezji naszego kraju do Paktu Północnoatlantyckiego. Pewnie działali w poczuciu misji, w obronie prawdziwego bezpieczeństwa Polski, której NATO w 1998 roku zagraża podobnie, jak zagrażało jeszcze przed dziesięciu laty. Ci sami ludzie będą jeszcze ostrzej przeciwdziałać przystąpieniu naszego kraju do Unii Europejskiej. Nie można im się dziwić, konfrontacja z rzeczywistością ujawni pewną słabość i argumentów, i umysłów.Niestety, na łamy gazet najczęściej dostają się właśnie głupstwa, które wygadują prominentni przedstawiciele społeczeństwa, jak choćby najświeższa propozycja szefa większości koalicyjnej, który uważa, że nie ma co się przejmować założeniami budżetu dzisiaj, skoro zawsze można będzie go zrewidować jutro. Zwłaszcza po stronie wydatków (o dochodach nie wspomniał). W Polsce na gospodarce, jak na medycynie i telewizji, znają się wszyscy. A nawet na gospodarce znają się lepiej. Bogu dzięki nie jest ona wrażliwa na to, co się wygaduje. Nie ulega nawet niektórym niemądrym decyzjom i rozwija się trochę wbrew tym przedstawicielom narodu, którym brak rzeczywistych argumentów w walce o władzę. Gospodarka bowiem tworzy zrąb świata rzeczywistego.
PIOTR RACHTAN