Ostatni tydzień na warszawskim parkiecie był dosyć bezbarwny, a zmiana wartości głównego indeksu kosmetyczna. O tym, że niewiele się dzieje, świadczą również obroty, których poziom nie zachęca do aktywności nawet rodzimych specjalistów od spekulacji. Być może zaczęło się już zatem masowe przeliczanie portfeli, a że wyniki mogą być nie najlepsze (portfel akcji indeksu WIG przyniósł od początku roku stratę w wysokości 19%), dodatkowe zwiększanie ryzyka może zniechęcać do podejmowania działań inwestycyjnych przed końcem roku.Pierwsze pobieżne podsumowania mijającego roku nie wypadają zatem dla rozwoju giełdowej koniunktury zbyt dobrze. Spadek inflacji, a w ślad za tym czterokrotne obniżanie stóp procentowych, spadek rentowności papierów dłużnych, wzrost kapitalizacji giełdy i duże prywatyzacje (Pekao S.A., TP SA), obrona przed wystąpieniem kryzysu finansowego i skutkami takowych za granicą czy wreszcie sprzyjający rozwój koniunktury na głównych rynkach światowych, na których wskaźniki giełdowe ustanawiały rekordy - nie przyczyniły się, niestety, do wykreowania hossy w Warszawie.Ta pozytywna strona polskiego rynku nie wystarczyła, jak widać, by przyciągnąć na dłużej kapitał zagraniczny, bez którego trwalsza tendencja wzrostowa nie wydaje się możliwa, a który po przykrych niespodziankach w Azji i Rosji, a ostatnio także w Brazylii, bardzo ostrożnie podchodzi do tzw. rynków wschodzących. Nie zachęcają do tego również notowane spółki, pokazując nie najlepsze wyniki finansowe oraz masowo korygując wcześniej prezentowane prognozy. Pod choinkę natomiast inwestorzy otrzymali podarek w postaci zwolnienia z podatku dochodów z tytułu obrotu instrumentami pochodnymi. Mimo że fakt ten nie dotyczy całego rynku, może się przyczynić do zwiększenia obrotu na tym parkiecie, a w konsekwencji atrakcyjności całej giełdy.
.