Z Mikiem Hennessey, dyrektorem zarządzającym Kalon Group PLC, rozmawia Halina Kochalska

Kalon zdecydował się ogłosić wezwanie na akcje Polifarbu Cieszyn-Wrocław. Skąd Wasze zainteresowanie polską spółką?Inicjatywa współpracy wyszła ze strony Polifarbu C-W. Z częścią zarządu Polifarbu spotkaliśmy się w naszych zakładach w Wielkiej Brytanii ok. 7-8 miesięcy temu. Władzom polskiej firmy zależało jednak wyłącznie na luźnych kontaktach, tymczasem nas zainteresował pakiet kontrolny. Do wejścia kapitałowego zachęciła nas też cena akcji, nie przekraczająca wówczas 4 zł.Dlaczego więc wezwanie ogłosiliście tak późno, przy cenie prawie trzykrotnie wyższej?Trochę czasu zajęły nam przygotowania. Chcieliśmy wybadać rynek. Staraliśmy się też porozumieć z zarządem Polifarbu C-W, by nasze wejście przebiegło w przyjaznej atmosferze.W efekcie doczekaliście się decyzji o skupie akcji w celu umorzenia i podbijania kursu?Nie wydaje mi się, by ta zależność była tak prosta. Jak wiem, umarzanie akcji było głównie spowodowane naciskiem akcjonariuszy, rozczarowanych niskimi notowaniami.Co się stanie, gdy w terminie od 12 stycznia do 8 lutego w wezwaniu nie uda się skupić zakładanego minimum - 20% kapitału akcyjnego? Czy Kalon wycofa się wtedy z zamiaru przejęcia polskiej spółki?Tak łatwo się nie poddajemy. Polska jest 10. potęgą konsumpcyjną w Europie. Weszliśmy tutaj w 1992 r. poprzez spółkę handlową Kalon Polska, która sprzedaje nasze produkty m.in. w supermarketach: Auchan, Castoramie i Leroy Merlin. Powinniśmy być w Polsce obecni na większą skalę, ale nie za wszelką cenę. Zaproponowane przez nas w wezwaniu 10 zł za jedną akcję Polifarbu C-W to bardzo dużo w przypadku tej spółki. Już przy notowaniu na poziomie 8 zł wskaźniki Polifarbu C-W przestają być interesujące. Oferując 10 zł za walor, jesteśmy dobrej myśli. To przecież 65% powyżej średniej ceny notowań w ciągu ostatnich 6 miesięcy i 120% powyżej ceny akcji z dnia, w którym spółka rozpoczęła skupowanie walorów.Czy nie obawiacie się kontrwezwania?Nie - ale gdyby ktoś inny wyszedł z ofertą, której nie będziemy mogli sprostać, to trudno.Pytając o kontrwezwanie, myślę o amerykańskim koncernie PPG, z którym Polifarb Cieszyn jest związany od lat. Trzy miesiące temu doszło do podpisania listu intencyjnego między PPG i Polifarbem C-W. Finałem deklaracji miała być bardzo ścisła współpraca. Czy Kalon rozmawiał o przyszłości Polifarbu C-W z Amerykanami?Nie, nie rozmawialiśmy, ale zamierzamy to uczynić w ciągu najbliższych 2-3 dni. Chcemy wyjaśnić sytuację. Rozmowy będą się toczyły z udziałem dyrekcji Polifarbu.Jaka będzie strategia Polifarbu C-W z nowym inwestorem strategicznym?To przedwczesne pytanie. Jednak zapewniam, że - wbrew obiegowej opinii - nasza firma nie zajmuje się wyłącznie produkcją farb dekoracyjnych. Jesteśmy również zaangażowani w firmy zaopatrujące przemysł, czego najlepszym przykładem jest nasza działalność we Francji. Nie można więc mówić, że będziemy chcieli ograniczyć tę część produkcji polskiej spółki.Kalon, jako producent farb i lakierów, jest obecny w 19 krajach świata. Na Węgrzech opanował 40% rynku. Jest to imponujący wynik. Jak udało się go osiągnąć?Rzeczywiście, na Węgrzech idzie nam dobrze. Od wejścia do węgierskiej spółki w 1995 r. już potroiliśmy jej zysk netto. Stało się to głównie dzięki bardzo wyrafinowanym metodom marketingu i sprzedaży. Wprowadziliśmy również nowe metody zarządzania i nowe technologie produkcji. W Polsce nie będzie jednak tak łatwo, rentowność Polifarbu C-W jest niska.Co, Pana zdaniem, jest podstawowym problemem polskiej spółki?Głównie są to słaby marketing i brak sieci sprzedaży.Jak sobie radzi holding Kalon? Kurs Waszych akcji notowanych na londyńskiej giełdzie w ciągu 7 miesięcy minionego roku spadł z ok. 190 funtów do 90 GBP.Sektor chemiczny na świecie nie jest ostatnio postrzegany najlepiej i to właśnie odzwierciedlają notowania. Kalon, w przeciwieństwie do Polifarbu C-W, ma coraz lepsze wyniki, rośnie też nasz udział w rynku.

Dziękuję za rozmowę.