Prognozy Ministerstwa Gospodarki

Jeśli PKB do 2002 r. będziemy powiększali średnio o 5-6% rocznie, to dystans w poziomie życia dzielący Polaków od obywateli UE zmniejszymy o 11%. Wzrost gospodarczy w granicach 2-5% skróci ten dystans o 5%. Takie są prognozy Ministerstwa Gospodarki. Wczoraj dyskutował o nich KERM.Ministerstwo Gospodarki zostało zobowiązane do poprawienia dokumentu. Szefowie innych resortów oczekują, że w nowej wersji "Koncepcji średniookresowego rozwoju gospodarczego kraju do 2002 roku" więcej miejsca poświęci się m.in. problemom ochrony środowiska i zwiększania miejsc pracy. Zwracano uwagę na słabą koordynację projektu przygotowanego przez ekspertów z Ministerstwa Gospodarki z kierunkami rządowej polityki prywatyzacyjnej i z założeniami polityki pieniężnej banku centralnego.Dokument jest wielowariantowy. W wersji najbardziej optymistycznej (nazwano ją "pożądaną") polski PKB rośnie o 6-9% rocznie. Po lekkim spadku tempa wzrostu w 1999 r., w 2000 r. znów mielibyśmy do czynienia z ożywieniem koniuktury. Gdyby taki był rozwój wypadków, to w 2002 roku nastąpiłoby zredukowanie o 16% dystansu między Polską a Unią Europejską (liczono tu względną różnicę w poziomie PKB na jednego mieszkańca).- Ten wariant może być zrealizowany tylko wtedy, gdy wyraźnie wzrośnie tempo inwestowania. W dodatku nieodzowna jest tu dobra sytuacja gospodarcza na świecie, a przede wszystkim pomyślna koniunktra w Niemczech, czyli u naszego głównego partnera handlowego - powiedział wczoraj PARKIETOWI wiceminister gospodarki Jerzy Eysymontt.Dwie pozostałe wersje ("podstawowa" i "ostrzegawcza") są o tyle niedobre - jak podkreśla Jerzy Eysymontt - że powiększają polski deficyt w handlu zagranicznym. Przynoszą także wolniejsze skracanie dystansu do krajów Unii Europejskiej (odpowiednio o 11% i 5%).Kluczem do wdrapywania się na bardziej strome krzywe wzrostu gospodarczego będzie zdolność krajowych przedsiębiorstw do robienia postępów technologiczno-efektywnościowych. - Będziemy bardziej konkurencyjni i proeksportowi, jeśli zrezygnujemy z podbijania tempa wzrostu konsumpcji na rzecz szybszego zwiększania oszczędności - twierdzi Jerzy Eysymontt.W wersji pesymistycznej (2-5% wzrostu PKB rocznie) Ministerstwo Gospodarki liczy się ze spowolnieniem tempa wzrostu wydajności pracy, wysoką płacochłonnością PKB i importochłonnością produkcji. Jednym z powodów realizowania scenariusza "ostrzegawczego" może być kryzys finansów państwa wywołany zbyt wielkimi kosztami reform społeczno-ekonomicznych, prowadzonych przez rząd w latach 1999-2000.Realizacja nie tylko najbardziej optymistycznego scenariusza rozwojowego, ale także dwóch pozostałych nie będzie łatwa. Z jednej prostej przyczyny - Ministerstwo Gospodarki zgrzeszyło nadmiarem optymizmu w samym punkcie wyjścia, skoro przyjęło, że PKB w zeszłym roku wzrósł o 5,7%. Oficjalnych danych jeszcze nie znamy, ale wszystkie wstępne obliczenia pokazują, że w 1998 r. wskaźnik wzrostu gospodarczego był skromniejszy i prawdopodobnie nieznacznie przekroczył 5%.

JACEK BRZESKI